czwartek, 5 listopada 2015

W czasie postów w moim rodzinnym domu był wielki garnek kamienny z marynowanymi śledziami.A wtedy do wyboru były śledzie Uliki Matiasy Pocztowe i inne których nie pamiętam Do marynowania najlepsze były Pocztowe,bo duże i nie rozpadały się w occie.Uliki ,bardzo delikatne,tylko do oleju z cebulką .Stały w dużym słoju w chłodzie. Marynowane ,z ogromną ilością cebuli,która nie wiem czemu była parzona,a ocet woda i cukier posiadał duże ilości przypraw,takich jak liść laurowy,ziele angielskie kolendra [nie wiem czemu dziś nie używana] pieprz w ziarenkach , o którym ojciec mówił "taki cały nic nie daje ,szkoda go,należało dodać tłuczonego z moździerza ".Mama jednak wiedziała swoje.W tym garnku było około 8 kg śledzi.Stopniowo ubywały.Podawane do obiadu ,do ziemniaków w mundurkach,były wyśmienite,a ziemniaki po obraniu ze skórki kraszone były śmietaną z odrobiną cukru,co łagodziło całość dania.Muszę jednak nadmienić ,że śledzie były w całości.O czymś takim jak filety,nikt wówczas nie słyszał.I jadało się je przeważnie ,krojąc tylko na kawałki,bowiem od octu ości zmiękły i jakby ich nie było.To bardzo lubiłam,natomiast.............

Śledzie solone ,wymoczone, i smażone ,o te już nie.ale jeszcze były takie dania jak...............

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz