ONEGDAJ BYWAŁO TAK:
Nie wiem czemu, ale tamte Wielkanoce z końca lat czterdziestych pamiętam jako ciepłe i pogodne.Chyba jednak przejście od zimy do lata była radykalniejsze..................jak wiosna to wiosna,"wybuchała "nagle i zielono potrafiło się zrobić w ciągu kilku dni.W Wielkim Tygodniu szłam z koleżankami na pobliskie łąki by nazbierać szczawiu,bo był potrzebny nie do zupy lecz do farbowania jaj.W garnku z wodą i szczawiem gotowało się jaja i skorupki nabierały pięknego soczystego zielonego koloru.A gotowane w łuskach cebuli były brązowe , a z dodatkiem buraka ćwikłowego,czerwone.I co ? i bardzo kolorowo wyglądały.Ale także miały wzorki.Robiło się je tak:Roztopioną świecę nanosiło na jajko i były to kropki przecinki,kwiatki itp.do malowania służył patyczek ustawicznie maczany w płynnej świecy i po naniesieniu na skorupkę natychmiast zastygał.Gotując jaja ich powierzchnia nabierała żądanego koloru,za wyjątkiem miejsc posmarowanych stearyną tj roztopioną świecą.Bardzo ładne były ,szczególnie ładne tzw.muchomorki tj.jaja w białe kropki na czerwonym tle.I całość tych wzorzystych różnokolorowych jaj była prześliczna.Nie układano ich jednak w żadnym koszyczku ,tylko na dużym płaskim talerzu ,na serwetce śnieżnobiałej haftowanej haftem r y s z e l i e .A wygląda ten haft tak,że zawsze są w serwetkach dziurki w kształcie kwiatków np.Między jaja wkładano gałązki borowiny leśnej.I widać tak ją przetrzebiono w tamtych czasach ,że potem była pod ochrona.A czemu nie układano w koszyczkach ,tak jak obecnie święconki ??????????
O ty już za moment.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz