Pamiętam te niebezpieczne dni.Pieliłam rabaty kwiatowe.Byłam na dworze przez cały czas .A tu,ku mnie zmierzała chmura radioaktywna, o czym wtedy nie było wiadomo.Pogoda ,cały czas rewelacyjna ciepła i słoneczna.W ostatni świąteczny dzień wyjechałam w Bieszczady,zatem jeszcze bliżej promieniowania i podziwiałam pola i łąki i samotnie stojące i kwitnące drzewa owocowe.Stare jabłonie i grusze ,które wciąż były,które dawały świadectwo o tym,że tu kiedyś były wsie.Spalono je i tylko one pozostały.I wtedy zastanawiałam się jak to jest.? Nikt się przecież nimi nie opiekuje. A jest tak, gdy zostawimy w spokoju przyrodę.Ona bez nas da sobie radę.Tylko nam się wydaje,że nie.Bo proszę sobie wyobrazić,że opadłe jesienią z nich liście są nawozem ,dla tych drzew.Nikt przecież ich nie grabi.I tak to się powtarza corocznie i corocznie i proszę pomyśleć.............................bez jakiejkolwiek pomocy człowieka.I lepiej by jak najmniej ten człowiek pomagał bo efekty są namacalne i niestety złe i ukryć się ich nie da.
No - dobrze.Zmieniam temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz