poniedziałek, 4 lipca 2016

ONEGDAJ BYWAŁO TAK.
O tej porze śpiewaliśmy,my dzieci : ........"Hej wakacje to rzecz miła wyśmienita rzecz.Już nauka się skończyła książki poszły precz."A -  to akurat  nie było prawdą,bo proszę sobie wyobrazić,że nie było jeszcze [lata 40 ] odbiorników radiowych ,tylko  ."kołchoźniki " zwane też "szczekaczkami".Była to tylko jedna fala na której ustawicznie nadawano wiadomości przeplatane muzyką.Zatem co pozostawało?Pozostawały książki.Cichcem wyjęte z domowej skromnej biblioteczki.Nie koniecznie nadające się dla dziecka - no powiedzmy ,takiego trochę starszego dziecka .I tak to przyszło mi w jakieś wakacje "dorwać" się do - " Łuku Triumfalnego"  Remarka. O - była awantura ,że to nie lektura dla mnie itd. A ja ?  Ja pochłaniałam, jej treści bo ileż tam scen tych właśnie  niedozwolonych.Potem  - zakochana w zakochanych w sobie bohaterach tej książki przyrzekłam,że jak dorosnę ,to będę pić ,tak jak oni Kalwados  [wódka z jabłek] i będę paliła papierosy Guluazy.Ani jednego,ani drugiego nie zrealizowałam,ale nazwy pamiętam do dziś.Pamiętam  też ,do dziś jak pewnego wieczora ojciec wziął mnie w obronę .Ja udawałam,że śpię.Ojciec mówił do mamy:"Ty się nie dziw.Dzieci wojenne wcześniej wydoroślały.Poza tym - piszesz jaj na kartce co ma przygotować do obiadu i idziesz do pracy.Z kluczem na szyi oczekuje nas.Nie sprawujemy nad nią opieki.Sama sobą się opiekuje.Zatem - jest dorosła."I  w taki oto sposób "upiekło mi się" .Nie było już mowy na temat niewłaściwej lektury.Czasem tylko w nawiązaniu do faktu wcześniejszej dorosłości mama stwierdzała............."skoro już jesteś taka dorosła to..........."

A to, to to było  np...............................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz