niedziela, 3 lipca 2016

ONEGDAJ BYWAŁO TAK:
Nie wiem czy akurat w lipcu,czy wcześniej ,jeszcze wiosną dzieci" wyganiane" były na pobliskie łąki w celu narwania tam dziko rosnącego szczawiu.Jednak przed tym wysłuchaliśmy nauki zbierania go..............."..pamiętaj..............zbieraj tylko młode listki z środka ,bez dziurek całe,jasnozielone".Szliśmy po skończeniu tego kursu zbierania na łąki i tam szukaliśmy roślin zgodnie z instrukcją.Każdy z koszykiem jak na grzyby,bo - to warto wiedzieć do noszenia czegokolwiek służyły przeważnie one.Żadnych siatek,żadnych worków plastikowych [co ja piszę ,słowo plastik nie było znane].Czasem tylko uszyte torby z kretonu lub wistry.Kreton i wistra to  takie materiały  bawełniane na sukienki letnie i na torby też jak pozostały jakieś niezużyte kawałki ich. Torba jak to torba ,miała klasyczny kształt ,ale rączki, były to okrągłe kółka z wikliny,bo takie wygodniejsze i nie wżynały się w dłonie jak rączki z materiału pod wpływem niesionego ciężaru.Poza tym można było szerzej torbę otworzyć.Dość często takie torby były prane.Wracając jednak do szczawiu to,prześcigaliśmy się w zbieraniu,............kto zbierze więcej.
A teraz podwórko.Bardzo potrzebne,bardzo.Mamy wysypywały zebrany szczaw i rozpoczynała się tak zwana wstępna  obróbka i do niej także my byliśmy wykorzystywani.Wysypane na starą zużytą ceratę listki należało teraz pozbawić ogonków i głównego nerwu,tego po środku.Robiło się to nożyczkami.Następnie  w dużej misce płukano go kilkakrotnie,bez problemu bo za domem był kran,więc wo,dy nie trzeba było przynosić z domu.W prawdzie nie do tego, kran ten zainstalowano "ale Polak potrafi".Kran służył do podłączenia węża ,by wodą spłukać asfaltowe  [nie spotykane  gdzie indziej ]podwórko.Gładkie i czyste zachęcało ,by je wykorzystać.No - i wykorzystywano, np .do zakonserwowania szczawiu na zimę.Bowiem w następnej kolejności pocięte jak makaron listki szczawiu ,lekko posolone,by zmiękły nakładano do wyparzonych  butelek.O - to nie było łatwe zadanie,bo przez niewielki otwór należało je tam włożyć popychając trzonkiem od koziołka.A co to był ,ten koziołek?Koziołek służył do kwierlania.Słowo nieznane,bo skądże by .To jakiś regionalizm ,a chodziło o to by zsiadłe mleko  roztrzepać.Pyszne zsiadłe mleko w kamiennym garnku ze sporą warstwą śmietany na wierzchu wychłodzone w schowku pod schodami.Do ziemniaków mleka się nie kwierlało.Do ziemniaków nalewało się łyżką wazową i miało ono swój kształt i można je było kroić,tak mawiano.Do popicia jednak ,potrzebny był koziołek,który robiono ze zużytej Bożonarodzeniowej  choinki.Po prostu, obcinano wierzchołek  pozbawiano pozostałości igieł i  skracano boczne gałązki .To one odchodząc od stworzonego trzonka kwierlały.Teraz jednak  tylko trzonek był potrzebny.To nim popychano i ubijano pocięte listki szczawiu ,tak aż zapełniono całą butelkę i posolone "puściły" sok.Korkowano,gotowano w kotle w wodzie z sianem,by nie popękały.Na tym jednak nie koniec,bowiem po wystudzeniu  jeszcze lakowano.To podobało mi się najbardziej jak trzymana laska z lakiem nad płomieniem świecy miękła i oblepiała korek.A na koniec już tylko ustawienie ich na półce w schowku pod schodami.I koniec też mojej opowieści,która,nie wiem czy zainteresuje Państwa?
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz