piątek, 17 kwietnia 2015

A onegdaj bywało tak.Wspominałam czasem o jezdni  ul .Pabianickiej.Była wybrukowana kostką bazaltową.Wyglądała porządnie i tylko po deszczu było ślisko,ale kto miałby się  na niej ślizgać ? ,samochód  przejeżdżający raz na tydzień,czy wozy na drewnianych obręczach?Nie,to  nie miało miejsca.Nie wspominałam jednak ,że obok jezdni [tyle lat temu] były ścieżki  rowerowe.Wyasfaltowane , a jakże i poruszały się  tak rowery,sporadycznie,ale jednak. Żył w tamtych 40,50 tych latach pewien prawnik,co było rzadkością,wówczas spotkać prawnika.Taki jeszcze przed wojenny .Był wysoki i szczupły,wręcz chudy i bardzo dziwnie się ubierał.Ubrania miał chyba  z przed wojny ,ale I szej światowej.Był dziwny,zamyślony i zawsze okulary nosił na czole,ale  miał dużo,pracy,co świadczyło o tym,że był mądry.Jeździł na rowerze ,z kierownicą ustawioną do góry,przez co wydawał się jeszcze większy .Na pasku z przodu maszyna do pisania ,a z tyłu teczka,duża , z pewnością zapakowana aktami.Wyobrażacie sobie taki obraz?.Przy niesprzyjającej pogodzie do sadu jeździł tramwajem.Raz spotkałam go jak  na teczce rozłożył gazetę ,a na niej rybę wędzoną i tak jadł.Chyba nigdy na nic nie miał czasu.Pewnego razu jechał po wyznaczonej dla rowerów drodze,jednak przejeżdżający  obok samochód ,swoim podmuchem go obalił,co nie było takie dziwne, zważywszy że był wysoki,wysoko na rowerze siedział [kierownica zawsze do góry] i do tego jeszcze obciążony teczką i maszyną do pisania.I co dalej?...........dalej,to wstał ,pozbierał wszystko,poszedł do sklepu i ze sklepowego telefonu zadzwonił na pogotowie i policję [wszak był prawnikiem] i wrócił by położyć się w tym miejscu gdzie wcześniej upadł. Tak to też  czasem bywało.

A jutro........moich wspomnień cd,oczywiście jeżeli Bóg pozwoli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz