sobota, 28 marca 2015

A ONEGDAJ BYWAŁO TAK.:O jakaż to radość jak zbliżały się Święta  Wielkiejnocy. Jako dziecko jeszcze nie rozumiałam samej istoty Świąt ,ale cieszyła mnie nadchodząca wiosna i że będę przez choćby dwa dni mieć rodziców dla siebie.Przecież oboje pracowali.Jakże często z kluczem na szyi oczekiwałam ich powrotów.Czasem dostawałam zlecenie na ugotowanie" kartoflanki zapalanki "".A robiło się ja  tak :Najpierw 20 minut gotowałam włoszczyznę tj marchew,pietruszka ,seler i por.Do tego po 20 minutach  dodawałam pokrojone drobno ziemniaki i razem z włoszczyzną jeszcze gotowało się to następne 2o minut.Tylko posolone,bo żadnych kostek bulionowych i innych przypraw kuchennych  w proszku,czy w płynie nie było.Na koniec kartoflankę należało okrasić .Na małą patelnię dawałam dwie łyżki masła [oj trzeba było pilnować by się nie spaliło] i jedną czubatą łyżkę mąki.Po wymieszaniu i lekkim zrumienieniu dodawałam szklankę zimnej wody.Mieszałam i wlewałam do zupy.Było to bardzo dobre i nikt nie martwił się o kalorie ,bo masło i do tego z mąką........oj,oj i nikt nie martwił się o węglowodory aromatyczne i inne składniki jak choćby dioksyny [produkt spalania],bo Kochani ! na obiad była tylko ta zupa.A Wielkanoc to też kolorowanie jaj.I nie myślcie,że kupowało się farbę i................Nie kupowało się farby,z resztą nie wiem czy była takowa.Szło się na pobliskie łąki ,nad Ner,który o tej porze roku huczał groźnie bo przewalały się ogromne ilości wody.Czasem można było zauważyć małe rybki na które mówiono Źgajki ,a ja teraz myślę,że były to Kiełbiki,a czasem większą rybę.A woda czysta jak przysłowiowy kryształ ,aż pachniało w okół.Na łące zrywało się kaczeńce[ani jednego nie znajdziesz tam teraz] bo ich płatki farbowały jaja, na jaskrawo żółto i zrywało się szczaw ,by jaja  były zafarbowane na zielono.I jeszcze przez jakiś czas zbierano łuski cebuli ,by nadać jajom kolor rudy,lub brązowy,w zależności od ilości łusek .Ale,ale najpierw gorącym woskiem i patyczkiem,lub pędzelkiem robiono wzór na jajku.Potem gotowano jednocześnie kolorując, w szczawiu  łuskach cebuli,lub płatkach kaczeńców ,no i w wodzie oczywiście.Po ugotowaniu i ostudzeniu zdrapywało się wosk.Pod woskiem pozostawał kolor jaj.Bardzo ciekawie to wyglądało,ale jak widać kosztowało więcej pracy jak dziś.
Wielkanoc się zbliżała  ,ale o tym już jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz