poniedziałek, 19 stycznia 2015

To co najistotniejsze ,a teraz niezrozumiałe,podwórko żyło.Szczególnie w pogodne dni,bo ,a to spotykały się sąsiadki by nakarmić kuru i przeważnie na deseczkach niosły" smakołyki" pod postacią drobniutko pokrojonych flaków od kiełbasy,lub skorki od słoniny itp."O moja pani te moje to, to uwielbiają".Tak myślę ,że teraz padłyby martwe od flaków [sztucznych ] kiełbasianych ,a to listonosze gwarzyli przed wyjazdem w teren rowerami,które stały na podwórku,bo na parterze była poczta.Czasem udało się zrobić kilka kółek po podwórku pod ramą,puki nie zostało się zauważonym.Czasem przyjechał po śmieci rolnik z Chocianowic i wówczas otwierano ogromną klapę od śmietnika,ależ to było ciekawe.I tu muszę stwierdzić,że wszystko co było w śmietniku nadawało się na kompost bo...............bo jeszcze nie produkowano plastiku co rozkłada się w glebie przez ponad 200 lat.Często też taki rolnik odbierał łupiny od ziemniaków od lokatorów na paszę dla świń.O..........! i takie świnki "ziemniaczane "..........oj były smaczne.Za to czasem ofiarował jajka. a w innych posesjach np piasek.Często słyszało się z ulicy....."piasek,za łupiny,piasek za łupiny".Teraz tak myślę że chyba tamten świat był jakiś bardziej uporządkowany. Bo proszę pomyśleć ,nic się nie marnowało ,coś ,za coś i wszyscy zadowoleni.Nawet dzieci podwórkowe ,bo można było pogłaskać konia i dać mu marchewkę ,zatem nawet zadowolony był koń.Też sąsiedzi  ,niektórzy  zakochani w motoryzacji na podwórku naprawiali swe maszyny .Oj podglądało się,podglądało,a czasem dostępowało się zaszczytu podawania narzędzia.Do dziś ,znam wiele Szczególnie intrygował nas samochód ,o którym mówiono "Dekawka" ,a mój ojciec wyjaśniał: "to dykta klej,woda".I wiecie co?........faktycznie drzwi były ze sklejki,ale dobrze zakonserwowanej,zresztą to tylko połówki ,bo ta "Dekawka"  to kabriolet.Jak się nią jechało i chciało skręcić to specjalny przycisk  [na postoju też] uruchamiał strzałkę z żaróweczką.Bardo lubiliśmy ją uruchamiać ,oczywiście  za pozwoleniem.No........przy  obecnej  ciasnocie na jezdniach,natychmiast była by zahaczona i urwana,miała bowiem około 30 cm długości.Z tym kabrioletem związana jest taka historia.Chłopcy z podwórka nawpychali do rury wydechowej jabłka ,ze spadów,niewielkie bo jeszcze nie dojrzałe.Myślę,że było ich kilka,myślę,bo dziewczyny nie były w to wtajemniczone.Sąsiad rankiem uruchomił silnik...........nagle strzały ........jeden drugi,trzeci.Cała kamienica w oknach.Moja mama budzi ojca ze słowami........."Stachu,wstań ,wojna."Ojciec jak zwykle z ogromnym spokojem odparł.........."..tak,tak, trzecia Światowa " Na co mama "ale wstań" ,na co ojciec ,"a jak wstanę to co,wojna się skończy,będzie wraz z moim wstaniem podpisany rozejm.? O tym co było dalej i jak ta "strzelanina" została skomentowana ,na koniec i co zrobił najbardziej zainteresowany nie napiszę ..........może tylko tyle.......kara była dla tych co "rozpoczęli bez uzgodnienia  III Światową w kamienicy".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz