Ale co się stało zapytacie.?Toż to dziadek miał sadzik za stodołą i żadnych drzew nie pryskał.Nie było takiej potrzeby.A stało się, stało.Najpierw to zmiana odmian drzew owocowych na szybko wchodzące w okres owocowania.Dziadkowe jabłonie i grusze robiły to po wielu latach rośnięcia,np kosztel po 10,12 latach.Podobnie renety.Takich odmian się nie sadzi bo wielkotowarowa gospodarka na to się ie zgadza,bo kto chce zainwestować w sad który przyniesie zyski .....kiedyś tam.Dziadkowi się nie spieszyło.Dziadek sadził dla wnuka.Poza tym tamte odmiany nie były podatne na choroby czy szkodniki.I tak np, wiśnie dziadkowe nie zrzucały liści w sierpniu,nie chorowały na drobną plamistość drzew pestkowych.Ale co to były za wiśnie,co za owoce i drobne i pestka duża i kwaśne.W ramach ulepszania odmiany.......coś za coś .Duże smaczne,deserowe owoce ................ale podatność na tę chorobę którą zwalcza się w ramach dwukrotnych zabiegów,oprysków Sylitem ,w dwa tygodnie po kwitnieniu i cztery tygodnie po kwitnieniu.Ponad to zmniejszyły się nam pozornie odległości.Teraz nie problem przywlec [bo tak się to określa] jakąkolwiek chorobę jakiegokolwiek szkodnika ,bo dyliżansem już nie podróżujemy nie maja możliwości zginąć w podrózy.A one w nowym środowisku czują się znacznie lepiej i też znaczniejsze wyrządzają szkody.To tak jak pewna choroba przenoszona droga płciową kładła do grobu młodych Polaków zesłanych na Sybir,a tubylcy z nią dożywali późnej starości.
No nie wiem czy udało mi się wyjaśnić wszystko to co jest istotne w tym temacie.?Myślę też,że ostudziłam nieco zamiary chętnych na sadzenie drzew owocowych.Nie ma zastosowania takie myślenie..........."..Posadzę sobie,niech tam rosną".Bo jeżeli nie będą chronione to nie sobie będą rosły tylko chorobom i szkodnikom.
To co posadzić ? To także, bardzo trudne pytanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz