środa, 15 czerwca 2016

Tak sobie myślę,że dawno,bardzo dawno nie pisałam ..............jak to onegdaj bywało.I chyba dziś to zrobię.O tej porze w końcu lat 40 ych  w mojej kamienicy w Rudzie Pabianickiej ,na moim podwórku zaobserwować można było  sąsiadki siedzące na stołeczkach ,takich niskich zwanych nie wiem czemu ryczkami.Słyszało się czasem  " gdzie jest moja ryczka?",nigdy nie padało słowo stołeczek.Siedząc na nich  - podobno tak wygodniej "skubały"np. owoce agrestu ,by z nich usmażyć gęstą ciemną konfiturę i do tego bardzo słodką.Smażona była kilka dni i odparowywana.Taka dobrze się przez zimę przechowywała.A trzeba wiedzieć,że nie było wtedy słoików typu" twist,"ani nawet "weck".Różne ,z tak zwanego odzysku,, umyte i wyparzone napełniano przetworami i zakładano na nie mokry celofan.Gdy wysechł to wyglądał jak szyba.Bardzo wątpię by takie "zamknięcie" teraz się sprawdziło.A wtedy tak, bo cukru dawno dużo a on też konserwuje i odparowywano wodę i piwnice były zimne,nie takie jak dziś.Ale nie przypominam sobie by sporządzano cokolwiek z truskawek.Dopiero potem,gdzieś tak w latach już  50 ątych "cudowano" z truskawkami ,że tak to nazwę.Maczano każdą w spirytusie  i takie wrzucano do gorącego syropu z cukru i wody,co potem z tym robiono,tego  nie pamiętam.Świadczy to jednak o tym,że owoc ten był drogi.Natomiast rabarbar ,o! ten był tani i koniecznie należało go przesmażyć na zimę jak najwięcej.Potem pieczono na kruchym spodzie pyszne ciasto rabarbarowe.A my - dzieci  uczestniczyłyśmy niejako w tych pracach podając ,podnosząc ,czy przynosząc.Chłopcy natomiast bardziej zainteresowani byli samochodem sąsiada ustawicznie reperowanym marki Dekawka.Mój ojciec mówił,że Dekawka oznacza "dykta klej i woda".I tak to kwitło życie,zaraz po wojnie i wszyscy na podwórku się zmieścili,a  często też na trzepaku wietrzyły się pierzyny w powłokach w niebieską lub czerwoną kratkę.Po wywietrzeniu "szły" do schowania .Zastępowały je latem kołdry.Życie towarzyskie kwitło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz