niedziela, 21 grudnia 2014

ONEGDAJ BYWAŁO TAK: O tej porze już była "oprawiana" i ubierana choinka,duża i bardzo pachnąca ,bo to był świerk nie jodła.Świerki bardzo intensywnie pachną, i co jeszcze pachniało ?,pachniała zapastowana podłoga i gotująca się szynka i grzyby i kapusta  i kompot z suszu.Taka kompozycja zapachowa tylko wtedy.................potem już przez cały rok nigdy.I napalone było we wszystkich piecach.Tym w łazience też.A w łazience był  ogromny zbiornik z wodą w kształcie rury,przez środek której szła też ,ale już mniejsza rura,a na dole palenisko Korzystało się z nagrzanej wody.W łazience było  bardzo,bardzo gorąco,a to z powodu jej małych rozmiarów.Ach jakaż to była frajda wejść do wanny pełnej wody,po okupacyjnym polewaniu w bali.Do paleniska trzeba było ustawicznie dokładać ,by następna woda się nagrzała.Pamiętam jak ojciec przyniósł z komórki wiadro węgla,musiał zatem się ubrać. wszedł,dołożył do paleniska i w tym ubraniu usiadł by pilnować swojej kochanej córeczki,by się nie utopiła.Weszła mama i oczywiście skomentowała to tak:" Oj Stachu,Stachu a ty jak Ruski,tobie nie za ciepło,w kożuchu  i na pieczku też nie  ,ale to wszystko nasycone było miłością,którą odczuwałam,a potem kochany tatusiek zaniósł swoją córeczkę do łóżka i dostałam odświętną  koszulę nocną i lizeskę.Lizeski mama robiła z włóczki szydełkiem. ..............to takie coś króciutkie  okrywające ramiona.I potem już nigdy w życiu nie czułam sie tak szczęśliwa i tak BEZPIECZNA ................    teraz wiem jakie to ważne.I następny dzień ,przeważnie biało za oknami i choinkowo w domu i zaczęło się ubieranie świerka i znowu ojciec czuwał by ustawiony był w sporej odległości od okna bo przecież............nie było elektrycznych lampek tylko świeczki na małych lichtarzykach .Ale jakże po zapaleniu ich zapachniało i lasem i świecą i to też zupełnie niepowtarzalne wrażenia.Kto tego nie widział nie poczuł nie jest w stanie sobie tego wyobrazić.Śpiewaliśmy kolędy a tatuś mój kochany czuwał nad tym by nie zapaliły się szantilowe firanki wykończone koronkowymi gwiazdkami zrobionymi szydełkiem przez mamę.Tak ,tak,tak się nazywał ten materiał był cieniutki jak mgiełka.Szkoda byłoby takich firanek,a gdzie ,nie gdzie pożary się zdarzały.A jutro cd opowieści i jak robiło się sandacza,lub szczupaka w szarej galarecie.?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz