sobota, 29 listopada 2014

TO TYLE NA DZIŚ,MOŻE JUTRO WIĘCEJ  I WIEM ,WIEM  -  ZIOŁA
A ONEGDAJ BYWAŁO TAK..........Przy rogu Odrzańskiej  i Pabianickiej był przystanek tramwajowy.Tam czekało się na" Pabianice " lub "Tuszyn" Te stare wagony [pierwsze ]były długie,następne dwa krótkie i miały otwarte pomosty.W tych pierwszych [długich],przez całą długość były ławki,tak że wszyscy siedzieli na wprost siebie Mój  ojciec jak jechaliśmy gdzieś razem zwracał uwagę na to ,które kobiety siedząc sięgają podłogi,bo to oznaczało,że mają  długie nogi.Motorniczy był oddzielony rozsuwanymi  drzwiami.Miał wielką korbę i skrzynkę z piaskiem pod nogami że w razie wypadku otwierał stopą dzwignię i piasek wysypywał się na szyny i wagon hamował.Budka przystankowa mieściła sporą grupę czekających.Pomalowana była na żółto od góry i niebiesko od dołu.W takim też kolorze były tramwaje ,a linia do Pabianic i Tuszyna to linia podmiejska.Firma tramwajowa zwała się:Łódzkie Wąskotorowe Elektryczne Koleje Dojazdowe i miała swoje biuro[w którym mój ojciec pracował] przystanek dalej.W budce poczekalni zimą była wstawiana kanonka [to mały okrągły piecyk] i podróżni dokładali węgla by następnym czekającym przekazać te pałeczkę.I tak oto wszystkim było ciepło.W każdym wagonie był konduktor  ,który wyglądał na każdym przystanku czy wszyscy wsiedli i wysiedli.Dawał znać do ruszenia pociągając za sznurek i odzywał się głośny dzwonek.Sprzedawał też bilety strefowe.Często ojciec mój nawet wieczorem[taki pracuś] odwiedzał firmę i raz Pan Józek ,który mieszkał na przeciw firmy i zajezdni i pracował tam jako złota raczka i był analfabetą poskarżył się ojcu."Panie Stanisławie  pomóż bo kierownik chce bym też na  krańcówce pracował a ja mam przecież chorą żonę i pięcioro dzieci.Ojciec go uspokoił i napisał do kierownika w jego imieniu [wiedząc że ma poczucie humoru]:Żona chora,dzieci kupa ,a ja jestem stara dupa,więc nie mogę jechać tam niech kierownik jedzie sam............Udało się...........,ale panie Stanisławie co pan tam napisał,że kierownik się śmiał?oczywiście całej prawdy sie nie dowiedział.Innym razem poprosił by mu odczytać co jest na kartce bo ktoś do niego napisał co ma w tym wagonie naprawić ,a kolega,który umiał czytać tak mu przeczytał: "ciurki,manciurki,repute" , i nie wiem co mam zreperować.A było tam napisane:dziurki na sznurki zepsute.
Bardzo powolny dziś mój komputer.
Najpierw odpowiem na pewne nie związane z uprawami pytanie.Czy znam jakiś naturalny sposób na  trudności z zasypianiem.?Otóż podam co mi pomaga .Przede wszystkim [to bardzo ważne] odstawienie herbaty od kolacji.Teina w niej zawarta działa podobnie jak kofeina w kawie, z tym ze dłużej. Zamiast herbaty pije inkę z mlekiem.Na kartce spisuje wszystko co jutro mam zrobić,by nie myśleć o tym przed snem,a na koniec połówka Validolu.Tę połówke proszę kojarzyć prawidłowo ,Validol to lek uspokajający.

piątek, 28 listopada 2014

A jutro o życiu podwórkowym przed Świętami ,lub cd ul.Odrzańskiej.
A onegdaj bywało tak...........to jesteśmy przy Odrzańskiej róg Pabianickiej i idziemy by zobaczyć jak wygląda lotnisko Lublinek ,a wygląda w połowie lat czterdziestych fatalnie po wojennych zniszczeniach.Mnie przypomina się fakt jak w 1939 roku we wrześniu[nie wiem czy o tym nie pisałam] moja siostra  bez pozwolenie rodziców udała sie tam na potańcówkę .Mówiła po niemiecku bo uczyła sie w szkole i w Rudzie mieszkało wielu Niemców a ona grała  w siatkówkę  w klubie sportowym  w Imce a tam były jej koleżanki tylko Niemki.No..............jak sie o tym dowiedział [o potańcówce oczywiście] mój ojciec ,człowiek niezwykle spokojny i nigdy nie karcący dzieci tu nie wytrzymał i nie pomogły tłumaczenia "że inteligentni,że oficerowie itp"...................ale okupanci zawyrokował ojciec.Oj zapamiętała to sobie  bardzo  .Że nie kulturalni  ,miała czas przemyśleć w więzieniu dla kobiet w Kożminie pod Poznaniem ,a mama wypłakiwała ją ustawicznie.Pamiętam jak już po latach siostra moja śpiewała więzienną piosenkę........"Więzienne mury z kamienia,ileż młodzieży w nich jęczy.Czekają sądu zwolnienia.głód i tęsknota ich dręcz,...Uszyjmy sztandar z purpury ,wywieżmy go ponad chmury,jak będą pioruny biły niech biją w więzienne mury".Oj coś mi się wydaje ,że to jakaś komunistyczna młodzież napisała tę piosenkę.............bo sztandar z purpury?.No ,ale dość tych smutków................Samoloty,interesowały mnie  ,ale to co było na Lublinku nie było samolotami.A jeżeli chodzi o samolot.............. to nad Szkocją leci angielski  z załogą [Szkocja to wzór oszczędności]  i jeden pilot mówi do drugiego " o patrz Szkocja" ",a skąd wiesz" pyta drugi."Bo papier toaletowy na płotach się suszy"Inny przypadek mówi:spotyka się dwóch Szkotów i pyta jeden drugiego,"dokąd idziesz"?, " do miasta" ,a po co","po grzebień  bo mi ząb wyleciał" "To jeden ząb z grzebienia ci wyleciał a ty już kupujesz nowy"?."Tak, bo to był ostatni ząb".Siedzi Szkot w salonie przy kominku ,a tu na palenisko wyskakuje diabeł,Szkot bez słowa wyjmuje telefon,a diabeł" nie dzwoń proszę na policję ,ja sobie pójdę"..........na to Szkot ......"..ja dzwonię do kominiarza by w tym miesiącu nie czyścił komina"

A teraz ,jak to onegdaj bywało?
RADY MOJE PRZEDŚWIATECZNE..........Kochani,nie śpieszcie się z zakupami.Nie mam na myśli cukru ,maki tłuszczu itp.Ale na pewno ............nie kupujcie  jeszcze KARPIA ,a znam takich co już kupili ,oczyścili i zamrozili A są dwa artykuły spożywcze ,których  się NIE ZAMRAŻA [metodą domową],to właśnie karpie i inne ryby słodkowodne i surowe grzyby.Powtarzam nie w naszych domowych warunkach.Jeżeli chodzi o ryby to dopuszcza się mrożenie morskich,ale też z mizernym rezultatem.Bo zupełnie inaczej smaży się świeży a inaczej mrożony choćby dorsz.Mrożony pomimo gorącej patelni i tłuszczu,może się rozpadać.Oczywiście mrożony karp nie rozpadnie się ale niska temp w zanrażalniku.niszczy jego konsystencję.I nie wierzę w to,że tak samo smakuje jak świeży.Nikt takich porównań w domy nie robił,by na dwóch patelniach smażyć jednocześnie  karpia mrożonego i nie mrożonego.Niektóre osoby w ogóle nie lubią karpia "bo pachnie mułem" ,co jest powtarzaną z matki na córkę bzdurą.Karp nie jest rybą denną jak choćby sum,który zagrzebuje się  na dnie w mule i tylko wystawia wąsy [czujki],czy coś w okolicy się nie rusza?Karp  jest hodowany przeważnie w wodzie stojącej i stad jego zapach,którego TROCHĘ MOŻNA SIĘ POZBYĆ [TYLKO TROCHĘ] MOCZĄC GO PO SPRAWIENIU W WODZIE Z OCTEM I SOLĄ W NIEWIELKICH ILOŚCIACH. Nie jest prawdą też ,że jak popływa w wannie to się "oczyści" .Jest to niepotrzebne stresowanie go DO CZEGO MY LUDZIE NIE MAMY PRAWA.,nie dające pożądanego efektu.Przecież to nie te czasy by  karpia  trzeba było "wystać" w długich kolejkach.Gorączkowanie w okresie  przedświątecznym  jest nie wskazane.