A onegdaj bywało tak: O tej porze podwórko na którym się wychowałam było już przystosowane do wiosenno-,letniej pory.I tak np.pozdejmowane już drewniane pokrywy z okienek do piwnicy.Poukładane w jednym miejscu jedne na drugich stanowiły świetne miejsce do wspinaczki i skoku w dół,oczywiście przy sprzeciwie rodziców.Zawsze ,tak jakoś się składało ,że to ja wymyślałam różne zabawy i jak coś się stało ,to oczywiście było na mnie.Ponieważ prośby przez okno nie pomagały ojciec zszedł na podwórko i na moje nieposłuszeństwo tak zareagowsał............"Podobno Pan Bóg stworzył człowieka na Swój obraz i podobieństwo,ale jak patrzę na ciebie,zaczynam w to wątpić,więc proszę nie zakłócaj mi mojej wiary".No i to pomogło.Nie na długo,ale jednak.Bo sobie przypomniałam jak pewna nauczycielka cytując mojego ojca,który podobno powiedział,że nie jestem niegrzeczna tylko mam charakter,przypominała mi ,"ej ty z charakterem ,jednak bądź grzeczniejsza".Ale w tym momencie przyszło mi do głowy ,jakie w tamtych latach 40 tych ,były zimy,że zakrywano okienka w piwnicach. Ale póki co była już wiosna ,i koniecznie trzeba było coś wymyślić .No i wymyśliłam.Już prawie o zmroku ,po trzecim lub czwartym wołaniu ........"..Zosiu ,do domu",wdrapałam się na klon,który rósł blisko naszego kuchennego okna i z całej siły potrząsałam i bujałam gałęziami które smagały szyby,aż usłyszałam z domu :"Stachu,zamknij okno,bo jakieś straszne wiatrzysko ,niczym trąba powietrzna"."Tak ,tak przytaknął ojciec bo spostrzegł mnie na drzewie.Czasem są takie chwilowe i punktowe trąby powietrzne".Okno zostało zamknięte.Ja wróciłam do domu,a reprymenda ,to .to co pozostało tylko między moim ojcem i mną.
I to tyle Kochani na dziś.Wiem miały być porady praktyczne,ale ja jeszcze dziś winna jestem życzenia świąteczne moim Czytelnikom:ZATEM :BŁOGOSŁAWIONYCH,DOBRYCH,RODZINNYCH I CIEPŁYCH ŚWIĄT WIELKIEJNOCY ŻYCZY PAŃSTWU CIOTKAMALINKA.
i DO JUTRA JAK BÓG DA
sobota, 4 kwietnia 2015
Prawdę mówiąc ,to przyszłam trochę tu odetchnąć.Pewna babcia używała tego określenia dość często i raz wnuczek zapytał "babciu,czy dziś jesteś odetchnieta"?.Otóż ja odetchnięta nie jestem bo gotowanie,pieczenie itp.Ale na przepisy dziś proszę nie liczyć bo to za późno.Chętnych odsyłam do starszych postów.Nie będę też katować odchudzających się.Zaczniemy od początku po Świętach,prawda?A ja razem z Wami. No to co ? może,:" Jak to onegdaj bywało."
W ten już prawie świąteczny czas pomyślałam sobie............."a jak ponad 100 lat temu gospodynie przygotowywały np desery i "padło" na starą książkę kucharską pani Marii Monatowej,bo taką posiadam i otworzyłam na:"Budyń ponczowy"..........to chyba coś nie skomplikowanego pomyślałam ha,ha,ha.Przepis przytaczam w oryginale i w ówczesnej pisowni.
6 żółtek utrzeć do białości ,z ćwierć kg cukru ,który wpierw otrzeć w kawałkach o 2 pomarańcze i 2 cytryny,a potem dopiero utłuc w moździerzu.Wcisnąć sok z 2 pomarańczy i jednej cytryny,12 dkg oparzonych migdałów,drobno usiekanych 3 łyżki tartej bułki,wlać 2 kieliszki araku,wymieszać to wszystko lekko z pianą z pozostałych białek i włożywszy do formy ugotować w parze jak inne budynie.W chwili podania oblać na półmisku arakiem i zapalić a w sosjerce podać szodo ponczowe ,lub z wina.
Oczywiście podaje to jako ciekawostkę.Z wykonaniem byłyby pewne kłopoty,bo choćby:gdzie kupić cukier w "głowach" a, taki wówczas był.A szodo ,nawet komputer tego nie akceptuje itd itd
6 żółtek utrzeć do białości ,z ćwierć kg cukru ,który wpierw otrzeć w kawałkach o 2 pomarańcze i 2 cytryny,a potem dopiero utłuc w moździerzu.Wcisnąć sok z 2 pomarańczy i jednej cytryny,12 dkg oparzonych migdałów,drobno usiekanych 3 łyżki tartej bułki,wlać 2 kieliszki araku,wymieszać to wszystko lekko z pianą z pozostałych białek i włożywszy do formy ugotować w parze jak inne budynie.W chwili podania oblać na półmisku arakiem i zapalić a w sosjerce podać szodo ponczowe ,lub z wina.
Oczywiście podaje to jako ciekawostkę.Z wykonaniem byłyby pewne kłopoty,bo choćby:gdzie kupić cukier w "głowach" a, taki wówczas był.A szodo ,nawet komputer tego nie akceptuje itd itd
piątek, 3 kwietnia 2015
A bywało tak.W którąś Wielkanoc,też z końca lat 40 tych,panowała piękna pogoda,zatem my dzieci bawiliśmy się na podwórku.Tak teraz myślę,że kamienice z podwórkami to niezła rzecz.Co jakiś czas,rodzice wyglądali przez okno by policzyć swoje dzieci.Przeważnie im się zgadzało ,bo też podwórko było obszerne i nie było potrzeby je opuszczać.Był to chyba Wielki Piątek,bo wszystko już było ...........no prawie było zrobione,popieczone,posprzątane.A ,podwórko asfaltowe zmyte wężem podłączonym do kranu obok pralni.Na dachu komórek suszyły się posmarowane proszkiem do mycia zębów pepegi.Pepegi to takie wcześniejsze adidasy ,z tym tylko,że całe były białe [zawsze ] i sznurowane na cztery dziurki jak półbuty. Niestety ,z powodu swojej bieli,musiały być smarowane proszkiem do zębów ,dość często.No i musiały wyschnąć.Dach komórek był do tego idealny.|Tam suszyło je słońce.W ten już prawie świąteczny dzień ,jeszcze tylko one czekały na swoje użycie.Nikt wówczas nie przewidywał ,bo i po co śniegu i zimna.To się po prostu nie zdarzało.W trakcie zabawy postanowiliśmy ,że będą to "komórki do wynajęcia"..............nie mylić z komórkami telefonicznymi na które jak to się mówi,"nawet muchy się nie goniły".Do dziś nie wiem co to znaczy.Komórki należało namalować, by szybko przebiegać z jednej do drugiej.Kto nie zdążył ,przegrywał.Namalować..........kumacie? ,a tu asfalt taki czysty i jak to,do jutra zastanie takie pomalowane podwórko gdy ksiądz , przyjedzie święcić pokarmy.?Rozpętała się awantura .I tylko jak zawsze ojciec mój stanął w naszej obronie......" a co ksiądz nie grał w komórki do wynajęcia ,stwierdził",ale póki co my podkuliliśmy ogony i przeszliśmy do opozycji,zbierając siły za ścianą lewej oficyny przy pralni.I w tym czasie zdarzyło się coś,czego nikt nie przewidział.Z wysokiego komina [na sąsiedniej posesji była piekarnia ] posypały się sadze ,czarne,najczarniejsze i o zgrozo, na pepegi,na dachu,które w mgnieniu oka zupełnie i zdecydowanie ,zmieniły swój kolor...................a mój ukochany tatusiek na to.......... " i, i tak trzeba ponownie podwórko myć"."I przyznam szczerze,wolę zmywać białe jak czarne" |I nam się udało,znowu się udało.O kołach namalowanych na asfalcie nikt już nie mówił tylko o sadzach.Tak to onegdaj bywało.
To tyle na dziś a jutro może jeszcze o czymś praktycznym........zatem porady?no zobaczę.
To tyle na dziś a jutro może jeszcze o czymś praktycznym........zatem porady?no zobaczę.
Nie martwcie się,nic na szczęście, nie trwa wiecznie i te informacje z dziś, przydadzą się niebawem.A proszę sobie przypomnieć Wielkanoc 2013 r.Sięgnęłam do swoich zapisków pogodowych i nie uwierzyłabym gdyby to ktoś inny pisał.To to ,co jest teraz to przysłowiowy Pikuś.Wtedy była zima.
Oczywiście ,cebulowe,tak jak inne rośliny,potrzebują nawożenia.Najlepszym dla nich "jedzonkiem" jest obornik,ten sproszkowany,bo da się wymieszać dokładnie z glebą i to,najlepiej zrobić na "starcie" ,przed sadzeniem,sypiąc go do wykopanego dołka.Nie bez znaczenia jest też nawożenie pogłówne.Tak się nazywa bo ma miejsce po głównym ,czyli tym ,na starcie o czym pisałam przed momentem.Ale tu już nie stosujemy obornika,choć nie widzę przeszkód gdy nas na to stać.Posypujemy go po wierzchu i delikatnie mieszamy z glebą.Ale też można delikatnie wymieszać z glebą jakieś nawozy mineralne sproszkowane,przeznaczone do nawożenia roślin ozdobnych.Jest ich w handlu ogromny wybór.Ale wiecie co ?.............ja po wielu latach praktyki stwierdzam,że nie ma jak nawozy mineralne w formie płynnej,ale także specjalistyczne, do roślin kwitnących.Za każdym podlewaniem aplikujemy jedną a ja nawet dwie miarki [często zakrętki] do konewki i..................... i wiecie co? spełnione zostają dwa wymogi tych roślin , bo i dostały jeść i dostały pić.Ponad to wszystkie płynne nawozy działają natychmiastowo,natychmiast są pobierane przez korzenie,co w przypadku wszystkich kwitnących jest ważne ,bo czasu one mają niewiele,w porównaniu do innych roślin.Zatem powtarzam............często podlewamy i nawozimy i wówczas pęd na którym kwitną letnie lilie jest niewyobrażalnie gruby i ma ogromną ilość kwiatów.Przewożony w tramwaju czy autobusie wzbudza zainteresowanie.Kiedyś wiozłam taki na czyjeś imieniny,zatem wiem.Dokarmianie,tak jak i podlewanie jednocześnie kończymy w stosownym czasie [ o czym pisałam wczoraj],aby niepotrzebnie nie przedłużać wegetacji i nie marnować nawozu.O liliach i innych cebulowych można nieskończenie,zatem cdn.
Oczywiście ,cebulowe,tak jak inne rośliny,potrzebują nawożenia.Najlepszym dla nich "jedzonkiem" jest obornik,ten sproszkowany,bo da się wymieszać dokładnie z glebą i to,najlepiej zrobić na "starcie" ,przed sadzeniem,sypiąc go do wykopanego dołka.Nie bez znaczenia jest też nawożenie pogłówne.Tak się nazywa bo ma miejsce po głównym ,czyli tym ,na starcie o czym pisałam przed momentem.Ale tu już nie stosujemy obornika,choć nie widzę przeszkód gdy nas na to stać.Posypujemy go po wierzchu i delikatnie mieszamy z glebą.Ale też można delikatnie wymieszać z glebą jakieś nawozy mineralne sproszkowane,przeznaczone do nawożenia roślin ozdobnych.Jest ich w handlu ogromny wybór.Ale wiecie co ?.............ja po wielu latach praktyki stwierdzam,że nie ma jak nawozy mineralne w formie płynnej,ale także specjalistyczne, do roślin kwitnących.Za każdym podlewaniem aplikujemy jedną a ja nawet dwie miarki [często zakrętki] do konewki i..................... i wiecie co? spełnione zostają dwa wymogi tych roślin , bo i dostały jeść i dostały pić.Ponad to wszystkie płynne nawozy działają natychmiastowo,natychmiast są pobierane przez korzenie,co w przypadku wszystkich kwitnących jest ważne ,bo czasu one mają niewiele,w porównaniu do innych roślin.Zatem powtarzam............często podlewamy i nawozimy i wówczas pęd na którym kwitną letnie lilie jest niewyobrażalnie gruby i ma ogromną ilość kwiatów.Przewożony w tramwaju czy autobusie wzbudza zainteresowanie.Kiedyś wiozłam taki na czyjeś imieniny,zatem wiem.Dokarmianie,tak jak i podlewanie jednocześnie kończymy w stosownym czasie [ o czym pisałam wczoraj],aby niepotrzebnie nie przedłużać wegetacji i nie marnować nawozu.O liliach i innych cebulowych można nieskończenie,zatem cdn.
Subskrybuj:
Posty (Atom)