poniedziałek, 12 stycznia 2015

We wcześniejszych postach wspominałam o tym  że żyjemy w niezdrowym otoczeniu i to we własnym domu.Obszernie tłumaczyłam,że zamiana firanek z bawełnianych na sztuczne włókna to pierwsza niezdrowa zamiana Bawełna ,czy len [także] brały na siebie nadmiar wilgoci i oddawały  gdy było zbyt sucho.Pracowały za nas i dla nas."A samolubne sztuczności mają gdzieś nas i nasze potrzeby." A zasłony?.........przecież kiedyś przeważnie były lniane.,a ściany malowane emulsją?......... to hermetyczna pułapka............one nie oddychają.Ale świat idzie do przodu i nikt już nie wynajmuje dorożki ,tylko taksówkę by gdzieś dojechać.Co zatem ? zatem to tylko,że powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego.A żywność GMO? Rozwinięcie tego skrótu powoduje ,że włosy na głowie się jeżą.[[GENETYCZNIE MODYFIKOWANE ORGANIZMY]].Ot wtrącił się człowiek do ustaleń,kto nie chce Boskich,niech  mówi przyrody.I proszę nie pocieszać się że "ja nie jem takiej żywności" .......bo to nie jest prawdą.Nie zdajemy sobie sprawy gdzie to GMO się czai,bo w każdym mięsie,bo zwierzęta ,czy to duże krowy,czy małe kurczaki jedzą GMO  w paszach a potem jemy my mięsie.Ale takie rośliny ,rosną szybciej ,dają więcej............ a cały czas przecież tylko o to chodzi,.........ale czy chodzilo twórcom też oto,że w czasie kwitnienie roślin GMO  ,PSZCZOŁY PRZYKLEJAJĄ SIĘ DO KWIATÓW i giną ,bo lepki jest pyłek kwiatowy,bo sam ma zapylić ten kwiat..............pszczoły mogą zginąć...........są niepotrzebne. A przecież wiadomo,że jak zginą owady,to zaraz potem ludzie.No nie wiem czy tak natychmiast,ale póki co w kolejce do wyginięcia są...............a własciwie już nie ma WRÓBLE.Wiem ......zwolennicy GMO powiedzą to sprawa srok,po częsci tak,ale badania wykazały ,że samice wróblowe składają nie zalęgniete jaj  ,a tam jeszcze nie działa IN VITRO.i I na tle tego krajobrazu mam podać dawne metody leczenia?,ale nie wiem czy będą skuteczne?.............no,ale spróbuję ...........zatem cdn.
JESTEM............. I NA POCZĄTEK PROPONUJE.......................na prośbę Tomeczka "Jak kiedyś leczono".?

niedziela, 11 stycznia 2015

A w szkole w latach powojennych było biednie .Wszystkie dziewczynki obowiązkowo w granatowych fartuszkach uszytych z podszewki i obowiązkowo  z białym kołnierzykiem w kształcie "bebi" tak ,tak musiał być w kształcie"  bebi" i być uszyty z rypsu,to taka tkanina w bardzo drobniutkie paseczki.Takich kołnierzyków  były co najmniej dwa ,bo odpruwało się brudny ,prało,prasowało a z rypsem to było to nie małą sztuką.Nauczycielki sprawdzały czy kołnierzyk czysty a higienistka czy czyste ręce i obcięte paznokcie Człowiek był na cenzurowanym i takiemu  "pilnowanemu" nawet nie przyszło do głowy być niegrzecznym i lekceważyć nauczyciela,co teraz niestety ma miejsce.To może należałoby zacząć od fartuszków?O tym by w tamtych czasach bez niego przyjść do szkoły nie było mowy,bez względu na to czy to pierwsza czy ostatnia klasa,.................ta ostatnia to oczywiście maturalna.W szkole podłoga była pastowana pyłochłonem i w związku z tym był obowiązek przynoszenia ze sobą kapci.Kapcie nosiło się w worku W szkole podawana był na dużej przerwie herbata.Dla mnie to coś okropnego i do tego jeszcze  to okropieństwo było słodkie.............ale nie było możliwości się" wymignąć" od herbaty  ,bo PANI sprawdzała "a gdzie twoja herbata"? Idąc do szkoły poza tornistrem [nie wolno było w szkole podstawowej nosić teczek] miało się do niego przypięty  garnuszek,z uchem,który kiedyś był polewany a już w trzeciej klasie poobijany, i worek na kapcie i mając świadomość jak się wygląda,nie miało się odwagi "podskoczyć" .A jeszcze ubranie zewnętrzne.Ja np miałam połaszcz przerobiony z przed wojennego płaszcza mojej mamy.Materiał był przełożony na lewa stronę bo po prawej był "wyburzały"..........tak się mówiło na wyblakły.A cały zabieg przekładania nazywał się przenicowaniem.I takich "przenicowanych" było dużo w szkole.Buntowałam się bo płaszcz  był ciężki,na co zawsze słyszałam "nie narzekaj to oryginalny boston ".........tak się nazywał ten ciężki wełniany towar.Nazwy tamte już nie aktualne tak jak nazwa krepsatę.To też ciężki  ale  jedwabny materiał  na letnie sukienki ,dwustronny .Po  jednej stronie błyszczący,po drugiej matowy.Moja mama miała z niego narzutkę na sukienkę,która była w granatowe kropeczki ,a narzutka  gładka granatowa ,matowa a  wyłogi jej błyszczące.No tak ............ miało być o  szkole.............ale to już jutro.
Oj bywało.............myślę o latach powojennych.Jeszcze zniszczony przemysł,jeszcze nie działały male zakłady.Cukierki i irysy ...........bardzo dobre irysy Alfa ........dopiero w 46,lub 47 roku,zatem sami robiliśmy sobie cukierki............tak:Smarowało się papier pergaminowy tłuszczem ,a na patelni upalało się cukier [ten na szczęście już był ] Jak nabierał brązowego koloru wylewało się go na przygotowany pergamin.Po zastygnięciu łatwo dał się łamać.I muszę przyznać że do dziś mi bardzo smakuje i dodaje go do różnych kompotów ,zamiast zwykłego cukru.Najlepiej smakuje ze śliwkami węgierkami Zachęcam do spróbowania........tylko uwaga ,nie może być bardzo mocno upalony,bo wówczas jest gorzki.Z tym cukrem  to była taka historia.Mój braciszek wpadł na pomysł ,że przecież można wylać cukier na talerz  Po co sie męczyć z pergaminem?Biedna moja mama do końca swojego życia nie dowiedziała się co się stało z jednym płytkim talerzem od kompletu.Do szkoły dostawaliśmy kanapki najczęściej  z marmoladą z bloku.Ten blok to wyglądał tak: ok.5 kg twardej marmolady w kształcie prostokąta "obite" było deseczkami.No - marmolada najpierw  opakowana była w pergamin.Z tego bloku ukrojony plaster był sztywny..........nie napiszę jak co i zupełnie twardy......też nie napisze jak co.A smak...........no cóż .....jakieś owoce chyba tam były ,ale też wysłodki buraczane,wyczuwalne w smaku i jeszcze bliżej nie znane dodatki.Mój ojciec mówił "ta drewniana marmolada".Ja wymyśliłam sobie inne śniadania .A mianowicie chleb z masłem i cebulą i z solą.Jedząc myślałam sobie "jem chleb z pomidorem i cebulą"Bardzo lubiłam pomidory ,ale nie myślcie sobie Kochani.........o tej porze roku za żadne pieniądze nigdzie pomidorów sie nie kupiło.Pamiętam  jak  z okazji PIERWSZEJ KOMUNII ŚWIĘTEJ ,na uroczyste śniadanie [no nie takie jak teraz] były dwa pomidory.A wówczas  nie w maju były takie uroczystości tylko w czerwcu.Ja szłam 21 czerwca 1947 r, mając osiem lat i nie było to w niedziele ,tylko w sobotę.Pamiętam bowiem idąc do kościoła przechodziłam koło szkoły i akurat była przerwa i dzieci wyszły na ulicę a my pierwszokomunijni  byliśmy tacy ważni,tacy świąteczni i tacy inni jak ci co wyszli nas oglądać.Ale o tym kiedyś jeszcze wspomnę a dziś .............zaraz CD jak to w szkole w latach 40-tych było.
A JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO?
A taką miałam nadzieję,że od Państwa się dowiem co słychać na działce............że co?...........że nie odwiedzacie działki?Rozumiem........zimno,mokro szaro ,smutno.............ale "pańskie oko konia tuczy" jak mówi przysłowie Może wiatr......a wieje oj wieje............coś uszkodził..........może woda dostała się do piwnicy.Pamiętam jak kiedyś mój sąsiad wiaderkiem na sznurku wylewał ją z piwnicy a ja tylko mu podpowiedziałam ........... pod iglaki Stefciu.......pod iglaki.Ale tegoroczny styczeń dla płytko korzeniących się iglaków jest bardzo przychylny.Ileż to razy  o tej porze działkowcy nagarniali śnieg pod iglaki,by im dostarczyć wody i ochronić od mrozu,który jak żadnym  innym roślinom,iglakom szkodzi bardzo..A może przy okazji popatrzeć na rośliny ,jak też znoszą tę dziwną zimę?I już wiem,że warto założyć robocze rękawice i usunąć liście kosaćców [irysów] bo okropnie ucierpiały od nadmiaru wilgoci,są całe pokryte plamami ............pobrązowiałe.A że lepiej zapobiegać jak leczyć ,usunięcie ich będzie bardzo wskazane.Tylko przypadkiem z powodu przypływu chęci do pracy ,proszę nie obcinać ,nie prześwietlać , ani drzew,ani krzewów tym bardziej że właśnie czai się zima .................tak,tak.............zobaczycie Państwo jaka  będzie ostatnia dekada stycznia.Polecam rozwagę.
NO TO ,JESTEM ,JUŻ PO BALU,CAŁA,ALE TRUDNO POWIEDZIEĆ,ŻE ZDROWA,ALE TEŻ ZDROWA NA BAL NIE POSZŁAM.Nie...........nie ............nie mam kaca ani giganta,ani  podgrzańca ,.............na szczęście.A co do obszernej informacji jak z kacem walczyć i jak rozpoznać,,który to,odsyłam do wcześniejszego posta.Może informacje sie przydadzą wszak karnawał i niekoniecznie należy  obchodzić go bez alkoholowo.Ja z powodu że  na wszelkich imprezach występuję solo ,muszę sama myśleć za siebie.............ale w domu to już co innego ale,,też bez przesady............bo kto potem posprząta?

A co słychać na działkach?