sobota, 28 maja 2016

Przepis,krótki ,bo co tam będzie sobie głowę zawracać takim warzywem.Arystokracja go nie jadała, bo był zbyt mało elegancki.No - i przy okazji sprawa się rypła...........ja się do arystokracji nie zaliczam,ale przeboleje to jakoś,przeboleje.A teraz przepis:

BÓB ZIELONY W STRĄCZKACH.
===========================
Młody bób,gdy strączki i ziarna są jeszcze zupełnie miękkie,można przyrządzać tak samo jak fasolę szparagową z masłem i bułką tartą,lub po angielsku - na kwaśno ze śmietaną.
I to tyle.

No  - nie wiem ,mnie ten przepis nie przekonuje,ale zachęcam Państwa tych co bób  uprawiają,bo tylko Oni maja okazję spróbować,bowiem w handlu taki nie bywa.
No - nie,  nie.Jeszcze  nie koniec dzisiejszego spotkania,bo pomyślałam , o tym co też Pani Maria Ochrowicz - Monatowa,autorka tej bardzo starej książki pisze na temat bobu.Wszak to takie proletariackie warzywo,   chłopskie warzywo,a ona pisała wszak dla wyższych sfer.
Temat MSZYCE.
Nie wiem czy sobie przypominacie jak jakiś czas temu pisałam o konieczności przestrzegania terminów siewu.To dla  niektórych grup warzyw ,jest bardzo ważne..............ot - choćby dla groszku,czy bobu i choć fasola to także strączkowe dla  niej akurat nie, bo można ją wysiewać ,aż do połowy lipca.Oczywiście  -  , mam na myśli tylko fasole niską szparagową.A bób - o ten winien być posiany najpóźniej do połowy kwietnia,bo jak mówi przysłowie,że nie posiany do Św .Marka ,nie pójdzie już do garnka.A to czemu-? spytacie być może.A to temu,że niebawem sami będziecie mogli się przekonać ,czemu.Uprawiany prawidłowo,teraz jest już dużą rośliną,aż chciałoby się go  związać,by się nie pokładał.I niebawem,wraz z pojawieniem pierwszych strączków ,same jego wierzchołki,same szczyty mogą zostać pokryte czarnymi jak smoła mszycami.Popatrzcie - toż to aż się prosi by te szczyty,z mszycami ściąć,bo rośliny duże,bo plon zawiązany ...............zawsze w środkowej części  .Bez najmniejszych oporów,bez żalu to czynimy i po sprawie.A gdyby rozumować tak jak moja koleżanka działkowa "posieje później,to będę miała później",bo tak usprawiedliwiała swoje ustawiczne opóźnienie w uprawach.Zawsze ją to zaskakiwało,że już coś trzeba,że należy.Ja usprawiedliwienie przyjmowałam ,bo co tam będę się narażać,przyroda jednak nie.I załóżmy,że ten późniejszy siew spowodował nawet  wykiełkowanie i że rosną biedne skazane na śmierć rośliny,ale jak pojawią się mszyce zabieg ścięcia wierzchołków,będzie się równał ze ścięciem przy ziemi.Zatem, terminy siewu wielu roślin są bardzo ważne,czego moja koleżanka nijak zrozumieć nie mogła i przez wiele lat usiłowała mi udowodnić ,że ma rację ,a jak się  nie udawało ,to udawała,że właśnie potrzebny jest jej ten kawałek zagonka do.................no - nie ważne do czego po likwidacji bobu .Piszę o tym ,nie po raz pierwszy,a to tylko,żeby uczulić Was na ważność terminów siewu.A jak nie chcecie sobie tym głowy zawracać,to zajmijcie się fasolką ,ona nie wymaga pamiętania o terminach siewu.Ale ,tylko trochę szkoda  tych młodych ,delikatnych,własnych ziaren bobu,bo taki młody jest wyśmienity z sosem szczypiorkowym lub czosnkowym.Należy tylko np.przecisnąć 4,5 ząbków czosnku i wymieszać z 1,lub 2  łyżeczkami cukru szklanką śmietany lub gęstego jogurtu i 4 łyżkami majonezu i 1 łyżeczką Maggi i to wymieszać i polać ugotowany bób.Mniam ,mniam.............to pychotka na którą już nie mogę się doczekać.Zamiast czosnku,może być szczypior,ale wraz z młodą cebulką,taki  jest konkretniejszy  w smaku.Znam ,jednak wiele osób,które wolą czosnek i by nie był tak pachnący dodają do  sosu natkę pietruszki drobniutko posiekaną.

Może to czynię na wyrost,ale S M A C Z N E G O.
Zanim przejdę do spraw działkowych,jeszcze o truskawkach.Konkretnie o ich konsumpcji.Ich smak i zawartość cukru    zależy od wielu czynników.Np. te które rosną w pełnym słońcu są słodsze te które nie były przenawożone,szczególnie azotem,także są słodsze i te ,których cechą genetyczną  jest taka, a nie inna [znaczy duża ] zawartość cukru,zatem zależy to od odmiany.Niestety  -  te najsmaczniejsze ,te najbardziej pachnące "wyszły z doboru" ,bo tak się to nazywa ,a to często z różnych powodów np. ANANASOWA Z GRÓJCA , bo była zbyta mało wybarwiona i nie nadawała się na przetwory,lub  REGINA  przepyszna słodziutka ,nawet bardzo i pachnąca ,ale niestety zbyt delikatna i nie nadająca się do transportu.Jej żal mi najbardziej.Smaczniejszej ,po prostu w swoim życiu nie spotkałam.No - ale cóż .nadawała się tylko na zerwanie i przewiezienie na niewielką odległość,bo po dłuższym transporcie rozpadała się.Ale wracając do tych kupnych,które w domu .po spróbowaniu okazały się zbyt kwaśne.Proponuję  z nich przyrządzić deser mieszając pokrojone truskawki z pokrojonymi ,też w plasterki bananami.Wymieszać je i polać niewielką ilością miodu.Przystroić herbatnikiem i posypać rodzynkami.No - to już kwaśne nie będzie.Ale uwaga ! miód jest uczulający ,zatem zamiast niego proponuję sporządzić sos ,z reszta, przeznaczony  do różnych deserów,do budyniu,galaretki i innych.A robi się go tak jak onegdaj robiono lody.Dwa żółtka i 3 łyżeczki cukru i 1 łyżeczka  cukru waniliowego  ubić na tak zwany  kiedyś  kogel-mogel.Jak nieco zbieleje dodawać po trochu  szklankę gorącego mleka,uważając by się nie zważyło  ,zatem ważne jest to dawkowanie gorącego mleka...........po trochu,po trochu.Wystudzić ,a nawet dobrze schłodzić i tym sosem polać sałatkę truskawkowo -bananową.

A tak przy okazji..............czy wiecie,że ogromne zmartwienie maja plantatorzy bananowców ,bo pojawił się jakiś szkodnik.lub choroba,nie jestem pewna,czy to,czy to?Jakkolwiek by nie było,jest to smutna informacja dla  amatorów  tych owoców,z resztą bardzo zdrowych  i bardzo,bardzo bogatych w potas,a potas dostarczany do organizmu człowieka czyni wiele dobrego,ale miedzy innymi usuwa zmęczenie,co wydaje się dziwne,ale jest prawdziwe.I wiele jeszcze można by wymieniać powodów dla których należałoby jadać także banany.

No tak ,a miało być o truskawkach,ale gdzie tam,miało być o mszycach.Czas to naprawić.
Wybrałam takie przysłowie  by wywołać uśmiech na Waszych buziach,drodzy moi Czytelnicy.
"Tak to na tym świecie bywa,kto na wierzchu ,ten się kiwa."

A teraz co?.A teraz meczymy się z tematem mszyce?  No - myślę,że nie tylko.Ale tymczasem jest niespotykana susza .Nie przypominam sobie ,by w maju przysychały trawniki.Robią się żółte co jak na najzieleńszy miesiąc w roku,jest  nie bywałe i smutne.Mam tylko nadzieję,że może w innych rejonach w kraju  - pada.A może tam gdzie są usytuowane plantacje truskawek,bo mam obawy,że zbyt wcześnie zakończą plonowanie.A to owoce, jakże zdrowe i smaczne ,a szczególnie ,Polskie.Anglicy  mówią tak :"Przed truskawkami Polskimi należy zdjąć czapki z głów."W tym miejscu przypominam sobie połowę lat 90 ,ątych spędzoną w Paryżu.Jakże piękne tam były w handlu truskawki:duże czerwone ,kształtne i.......................niestety nie takie jak nasze.I wcale nie były tanie.Raz spotkałam na targu samochód  z którego coś sprzedawano.Ustawiła się kolejka  jak za czasów "głębokiego PRLu"I co tam sprzedawano?, po prostu truskawki,przywiezione z Polski.Ale ,by nie pozostawić tego truskawkowego tematu  w tak negatywnym świetle ,to stwierdzę,że nasze winogrona nijak się maja do tych spotykanych tam.Duże grona słodkie,bezpestkowe,bo takie się tam jada na surowo.Pestkowe "idą na wino".A to wino podawane do każdego posiłku ,choć młode ,bardzo smaczne.Reasumując ,to klimat decyduje o uprawie owoców,lub warzyw i to klimat nadaje taki ,nie inny smak.No - rozpisałam się zbytnio ,ale tak  by chciało się zjeść kolację na statku na Sekwanie.|A  tymczasem działka czeka na Was Kochani i praca na niej ..............i nie zapominajcie o odpoczynku,bo zbytnie forsowanie organizmu w upalna pogodę nie jest wskazane.,

piątek, 27 maja 2016

Wracając teraz do  ewentualnych powodzeń,lub niepowodzeń na działce ,to choćby opierają się na przykładzie mszyc ,też można mieć niepowodzenie ,bo osiedliła się na jabłoniach  mszyca jabłoniowo-babkowa ,tak szczegółowo opisane wczoraj przeze mnie,a można mieć powodzenie , że tak to nazwę,bo właśnie nie ta ,tylko inna mszyca ,a mianowicie .:MSZYCA JABŁONIOWO-SZCZAWIOWA.Jej żerowanie poznaje się po niewielkiej deformacji liści,które następ nie na jakiś czas przebarwiają się na karminowo.O !   -  a ta mszyca ,nie powoduje istotnych szkód i niepotrzebne jest jej zwalczanie.Jest się z czego cieszyć ? jest,że to ta a nie inna....................albo...............
MSZYCA JABŁONIOWO-ZBOŻOWA.Podobnie jak poprzednia,jest  jest zielonkawo zabarwiona i jest tylko wczesną wiosną i do tego, w niewielkich ilościach  .Jest tylko w okresie kwitnienia jabłoni,a ponieważ jest gatunkiem dwudomowym ,zatem zaraz po kwitnieniu przenosi się do drugiego domu ,to jest na trawy,na trawniki,a tam już po drugim koszeniu nie ma po niej śladu.I znowu - jest się z czego cieszyć? jest.We wszystkich publikatorach  określana jest jako owad nie potrzebujący zwalczania.Za mało jej jest i za krótko jest - na nasze szczęście.

"Rzucając " się  na ten temat jak szczerbaty na suchary miałam na myśli to,że warto wiedzieć jak zróżnicowane może być wszystko, to,, co występuje w przyrodzie i że mszyca mszycy nierówna,że wygląd ,sposób żerowania "miłość" do jakiejś rośliny też różny,bo lubi tylko tę a nie tę .Przede mną jeszcze wiele mszyc do omówienia,ale wiecie co ?Teraz w tym momencie winna jestem takie wyjaśnienie.Jest sucho,bezdeszczowo.Mszyce nie lubią takiej suchej pogody,ale lubią taką przędziorki.Ponieważ zupełnie innymi preparatami niszczy się mszyce bo to pluskwiaki z grupy owadów ,a zupełnie innymi przędziorki,bo to po prostu pajęczaki ważne jest rozpoznanie ,które to ? które?.Sprawa  jest,bardzo prosta .....................mszyce się  prawie nie ruszają ,a przędziorki,  "O,jak one szybko z....................ają "stwierdził mój sąsiad,gdy go odróżniania uczyłam.
"Gdybyśmy nie musieli jeść ,bylibyśmy bardzo bogaci."żydowskie.
No  - czyjeż mogłoby być to przysłowie,no czyjeż?.Nie chciałbym jednak, być źle zrozumiana , nie nie mam nic przeciw żadnym nacjom ,może tylko przeciw :Polakom za ich kłótliwość. A tak chciałabym pod koniec swego życia trochę spokoju.

A ten spokój można  mieć na działce jeżeli założymy,że nie będziemy się denerwować niepowodzeniami,że coś nie urosło,że uschło,że padło.Bowiem w przyrodzie jest tak,że jak nie uda się uprawa jakiejś rośliny,to inna wynagradza nam tę stratę.Tu przemawia przeze mnie kilkudziesięcioletnie  doświadczenie..A, tak a  pro po uschło ,padło to przypominam o konieczności podlania truskawek.Przynajmniej tam ,gdzie jest taka potrzeba.A jest w Łodzi i okolicach,bo od 3 maja nie spadł solidny deszcz,a z roślinami truskawek jest tak,że jak jest teraz właśnie czas zawiązywania plonu . To ,ona to wykona zawiąże,wyda , plon ale swoim "matczynym" kosztem,kończącym się niejednokrotnie jej śmiercią .I choć ,o tym pisałam,przypominam jednak,że najskuteczniejsze i najzdrowsze dla truskawek jest podlewanie samej gleby,przez położenie węża  z wolno płynącą wodą w rzędzie truskawek na jakiejś tacy lub talerzu i przestawianie co jakiś czas w różne miejsca.W tym momencie mogłabym spotkać się z zarzutem ,że przecież kiedyś pisałam jak to głęboko sięgają j korzenie truskawek.Tak - to prawda,że nawet na 2 m i głębiej,ale.........................ale tam jest tylko woda,nie ma pokarmu,a by powstał owoc sama woda nie wystarczy ,a azot ,fosfor i potas i mikroelementy znajdują się TYLKO, w glebie,a gleba to TYLKO 20,do 40 cm.głębokości,potem jest podglebie ,tak gdzieś do 60,80 cm ,a potem to już TYLKO skała macierzysta.Zatem jeszcze raz powtarzam JEDZENIE ROŚLINY TRUSKAWEK MAJĄ NA 20 ,40  cm. a jak tam jest sucho,to to jedzenie jest niezjadliwe.Bowiem by mogło być zjedzone musi się rozpuścić w wodzie.Ale,przy okazji ,myślę,że nie będzie SZAREJ PLEŚNI,choroby która pojawia się  na liściach i owocach  truskawek gdy w czasie ich kwitnienia jest dżdżysto  i deszczowo.

To wszystko co napisałam dotyczy także poziomek .