wtorek, 7 sierpnia 2018

Onegdaj tj. np. 70 lat temu w taką pogodę życie towarzyskie na podwórku kamienicy w której mieszkałam kwitło.Sąsiedzi wietrzyli co się da ,a dawało się najczęściej wietrzyć pościel.Ależ dobrze się w takiej napowietrzonej  spało.Ale ponad to wiele prac wykonywano na podwórku,choćby przygotowywanie owoców do przesmażenia .I to  co w tej chwili napiszę będzie w tych pospiesznych czasach niewiarygodne.Sąsiadka, pani Genia pozbawiała owoce agrestu pestek.W tym celu najpierw nożyczkami do manicure obcinała  coś co wcześniej było kwiatkiem i z drugiej strony kawałek ogonka.Potem żyletką oprawiona w korek od butelki przekrawała  [ średnio dojrzały agrest ] i  małą,maciupką łyżeczką służąco do soli  wydobywała pestki.Dopiero takie  owoce nadawały się na konfiturę agrestową.Przyglądałam się temu  i obiecywałam sobie,że jak urosnę,to też będę smażyć konfitury z tak przygotowanych owoców agrestu.Przykro mi,ale słowa nie dotrzymałam.
Pani Genia nie chcąc nagrzewać sobie kuchni smażyła konfiturę na dworze.W tym celu wykopywała dołek na brzegu ogródka graniczącego z podwórkiem i w ten dołek wstawiony został prymus. Tak  było wygodniej i uniemożliwiało przewrócenie się całości .Prymus ,to taka maszynka na naftę,bardzo delikatna druciano blaszana .I  z tego pomysłu skorzystałam po latach na działce.Wtedy gdy lodówka była zdobywana nie kupowana ,ja także zrobiłam dość duży  o  okrągłym kształcie dołek.Wstawiłam do niego wiadro,do wiadra wlałam wodę ,a do wody wstawiłam różne butelki,z różnymi płynami,a mój sąsiad Stefan skwitował to tak "Ty szefowa to jesteś mądra " i oczywiście także chłodził sobie napoje w taki sposób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz