wtorek, 10 października 2017

Skoro wczoraj się obiecało ,a nie dotrzymało słowa ,wypadałoby przeprosić.Zatem przepraszam .Na swoje usprawiedliwienie mam to,że dostałam 3 kg grzybów gąsek.Zwane są też ;zielonki pocłonki itp.Są to grzyby blaszkowe ,nie rurkowe,tak jak prawdziwki,czy podgrzybki.Są tak charakterystyczne,że z pewnością nie można ich pomylić z innymi blaszkowymi np. muchomorami.Są niziutkie,malutkie i maja krótkie nóżki,nie tak jak muchomory.Od wielu,wielu lat marynuje je w specjalny sposób.ponieważ nie wydzielają śluzu w czasie gotowania,jak grzyby rurkowe można je zamarynować "we własnym sosie "To ulubione grzyby mojego ojca.Jego ojciec natomiast ,a mój dziadek był Rosjaninem z Krymu.Ponieważ jego matka ,a moja prababka tak przyrządzała grzyby stąd jego upodobanie do takich właśnie.My nazywaliśmy je GĄSKI PO KRYMSKU.
WYKONANIE JEST BARDZO PROSTE.............................................
Na każdy 1 kg gąsek bierze się dwie cebule obrane i pokrojone w plastry.Zalewa taka ilością osolonej wody by grzyby i cebula były pokryte dodaje liść laurowy i angielskie ziele.Gotuje się na wolnym ogniu około 40 minut,od czasu do czasu mieszając.Po tym czasie dodaje cukru  2 łyżki   i 1 łyżeczkę zmielonego pieprzu, i oczywiście octu ,zgodnie ze swoim smakiem.Ja na taka porcję daje niecałe pół szklanki.Wszystko razem należy jeszcze pogotować kilka minut i gorące nałożyć do słoików.Odwrócić do góry dnem "by chwyciły ".W sumie grzyby te winny być  kwaśne , na ile kwaśne to zależy od upodobań  ale jakież smaczne bo wszystko co w nich było to pozostało.Moja uwaga na koniec jest taka.Przy niewielkiej,bardzo niewielkiej ilości octu,takiej symbolicznej,dla pewności w przechowaniu należy słoiki z zawartością  spasteryzować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz