wtorek, 28 października 2014

A teraz,co z tą kapustą.Dobrze,że  beczka przywędrowała z nami na nowe mieszkanie w lutym 1945r.Pamiętam sam dzień  przeprowadzki.Było dużo śniegu,ale odwilżowo.Na saniach przewiezione ostatnie meble.W nowym mieszkaniu napalone w pięknych piecach pokojowych i zaraz zrobiło się weselej ,no może z wyjątkiem ostatniego pokoju,gdzie na ścianach były tapety czarnego koloru w złote róże.Mój ojciec skwitował to tak: "to kilkuosobowa trumienka".Ciekawe kogo chcieli w niej  poprzedni mieszkańcy pochować? Ale pozostał jeszcze na długo obcy zapach.On czesto mnie straszył.Czułam czyjąś obecność w domu.Dopiero wiosną jak zostały zerwane czarne tapety i jak na przekór pokój pomalowany na różowo,zapach znikł.To znaczy...............dla jasności sprawy czułam go tylko ja.Długo też nie mogłam się przyzwyczaić do puchatej,solidnej,ciężkiej wycieraczki przed drzwiami.Na starym mieszkaniu były słomianki...............dosłownie splecione ze słomy warkocze zszyte w owal.Zatrzymywały błoto i śnieg,ale tam był parter a tu pierwsze piętro i witrażowe szyby i trójkątne skrzyneczki z piaskiem dopasowane do rogu na każdym półpiętrze.By nie pluć gdziekolwiek tylko tam.Mieszkania stopniowo się zaludniały.Przeważnie byli to mieszkańcy okolicznych wsi.Jeszcze niezbyt obyci z miastem.Korzystali z takiej możliwości zamieszkania,bo trzeba wiedzieć,że wieś wówczas była "za ciasna " dla wszystkich.I tak niebawem dowiedzieliśmy się od jednego sąsiada,że:" gemafony politycznie gadały" i takie różne jeszcze inne śmieszności,ale był bardzo miłym i spokojnym sąsiadem,a jego żona hodowała przy swojej komórce kury i zawsze w godzinach południowych je karmiła.Była naturalną brunetką z francuskimi lokami w fartuszku śnieżno białym ,wykrochmalonym wyprasowanym.Podziwiałam ją jak to robi,ze jest taka jak z pudełka.No ale miało być o kapuście.Przez kilka dni jak już front przeszedł dalej a Niemcy chyba?????????? dotarli do swojego Breslauł okazało się,że nie ma co jeść.Na szczęście trwało to około trzech tygodni i w tym czasie ratowały nas ziemniaki [było ich jak na lekarstwo] i właśnie kapusta .Ale  jak minął  ten czas to pewnego dnia ............................ ach jakie to było pyszne.Zupa grzybowa ze śmietaną,na ogonkach grzybowych ,a te ogonki drobno pokrojone wrzucone do kapusty,która była już okraszona w taki sposób::::::::::: skwary ,nie jakieś tam skwareczki,tylko duże skwary z brzucha wytopione ,do tego łyżka mąki i taką zasmażką ze skwarkami okraszono kapustę.A na talerzu były ...........mniam,mniam łazanki ,a kapusta na   na wierzchu.Popijało si e to zupą grzybową.Do dziś czasem SOBIE NA TO POZWALAM.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz