poniedziałek, 13 października 2014

Jakoś tak na mnie naszedł czas umierania,stąd ten żółty kolor by rozproszyć smutki.Na moim osiedlu umarła też piękna ,ale stara jabłoń.Z pewnością  pamieta czasy Mikołajczyka iBieruta.owoce miała bardzo smaczne[przynajmniej dla mnie] bo twarde i kwaśne,ale w tamtych czasach takie właśnie sadzono,by dobrze się przechowywały w sianie.Nie dysponowano kopcami z kontrolowaną atmosferą,zatem owoc musiał być twardy a kwasu ubywało  w czasie przechowywania.TAK,TAK, NIE BYŁO JABŁEK PRZEZ CAŁĄ ZIMĘ ,AŻ DO WIOSNY ,NIE.Przypomina mi się rok czterdziesty,może trzeci,a może czwarty.Umiałam już czytać w co poniektórzy wierzyć nie chcieli.Także pewien znajomy moich rodziców,ktory przyszedł to sprawdzić.Czytałam przedwojenne pisma dla dzieci pt."Nasza Przyszłość", ale ten niedowiarek podał mi jakieś przyniesione ze sobą pismo i kazał  z niego czytać.Jakież było jego zdziwienie,że jednak potrafię.I....................... wówczas w nagrodę otrzymałam od niego  wielkie,ogromne jabłko i cukierka w zielonym papierku.Był to pierwszy cukierek w moim życiu,a papierek  zostal wygładzony i  jeszcze długo przechowywany,a jabłko  - to kosztel,ależ było pyszne,coś takiego w środku zimy?A  potem okazało się,że jabłek tych ma tyle że może sprzedać.No to kilka kilogramow zostało ułożone w pokoju na szafie bo tam było chłodno,TAK,TAK,CHŁODNO.bo nie było opału tyle by ogrzewać pokój,tylko w kuchni bylo palone i na noc otwierane drzwi by trochę  ogrzać pokój .Ale malunki mrozowe na szybach byly przez całą zimę.KTÓRE DZIECI TO ZNAJĄ????????????/.No ale nie koniec sprawy z jabłkami.A zatem zostały ułożone na szafie ,bo może wróci z więzienia siostra,lub z obozu brat to będzie dla nich.Ale jeszcze w domu był jeden brat i ja.Zakradaliśmy się do tych jabłek od tyłu.Pierwszy rząd był nie naruszony.Ale w końcu się wydało i kara była okrutna" no to Pan Bóg niech was ukarze" powiedziała mama.Jakże na tę karę czekałam i bardzo się bałam.A siostra,która byla w kobiecym więzieniu w Kożminie pod Poznaniem tylko dla tego przeżyła ,bo umiała szydełkować i pewnej Niemce [pilnującej więżniów] zrobila ileś firanek i kap na łóżko  [jak to dobrze jak się coś umie] ale na jabłka się już nie "załapała" .Ja pamiętam,że po powrocie nie umiała jeść przy stole tylko w kucki na podłodze.A brat...........a brat wracał i wracał  aż wrócił pod koniec maja 45 roku. My wówczas tj moi rodzice wrócili do swojego przedwojennego mieszkania i pamietam jak z podwórka ktoś zawołal,a to był właśnie mój brat i pamiętam,że rozebrał się do naga i ubranie zostało spalone  [ w s z y  ] a on wykąpany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz