wtorek, 14 października 2014

 A na działce,szczególnie o tej porze kończy się jakieś życie.Oby nie była to śmierć drzew..........choć ,bo ja wiem,czasem musi to nastąpić i nie powinno nas dziwić.Długość życia drzew owocowych jest bardzo różna.Większość jabłoni i grusz przeżywa nas,a przynajmniej tak powinno być   no -  ale już nie brzoskwinie,nie nektaryny i {zdziwi to Państwa} nie wiśnie.Oczywiście mam na myśli drzewka okulizowane tj szczepione a nie dziczki z odrostów korzeniowych.Te rosną i rosną tylko nie wiadomo po co bo owocowanie skąpiutkie ,ale właściwie po 30 latach też zamierają..............no ale wszystkie wymienione wcześniej  "żegnają się z nami" po latach nastu.No i niech to przeczyta np plantator wiśni ,czy brzoskwiń ,to pomyśli sobie "co ona tu wypisuje" u mnie ponad 20 lat.Tak ,tak,zgadzam się ,ale plantator ma tylko tę odmianę i o wiele łatwiej skupić mu się na leczeniu,zapobieganiu i dbałości,a u nas pozostawione przeważnie same sobie umierają stojąc.Najczęściej od chorób kory,ale nie tylko.

Kończą także plonowanie warzywa,np kabaczki.cukinie,patisony..............i tu uwaga!!!!!!!!!!!! wiem jak wyglądają rośliny .........oj wiem.Mączniak właściwy rozgościł się na nich jak perski dywan i bieleje z daleka.Zatem co robimy?.........".sprawdzamy ceny i bank" jak mówi w reklamie telewizyjnej pewien aktor.I tak sobie myślę,że ja chciałam być aktorką.O jakże by mnie to bolało by zarabiać w ten sposób,a jeszcze po jakiejś historycznej poważnej roli.. No dość tego my  nic nie sprawdzamy,tylko wywozimy z działki te chore rośliny.Kiedyś się paliło ,to najprostsze i najwygodniejsze.Ale.........zostały owoce kabaczka,patisona,ale ja chciałabym by zostały cukinie ,najlepiej dwie duże,albowiem mam propozycje na upieczenie SMAKOWITYCH I BARDZO DELIKATNYCH PLACUSZKÓW.Cukinie obrać ,wykroić z środka gniazda nasienne i zetrzeć na tarce ,dać na sito by nieco [tylko nieco]pozbyć się soku.Potem dodać 3 lub 4 łyżki mąki i dwa żółtka,pół łyżeczki proszku do pieczenie [choć niekoniecznie].Na rozgrzanym tłuszczu piec małe placuszki i podawać posypane cukrem pudrem,lub z dobrą konfiturą ,lub z ubitą śmietaną i to jest wersja na słodko,a inaczej może być tak: Po wyłożeniu placuszka na patelnie w każdy wkładamy jeden większy lub 3 mniejsze plasterki kiełbasy,tak by przykleiły sie do ciasta i przy  przewracaniu na drugą stronę nie odpadły.Podaje się na gorąco z np sosem chrzanowym lub czosnkowym,lub po prostu  keczupem.No tak.......................jak teraz jest dobrze,wprost luksusowo,a jak pamiętam tamte okupacyjne czasy,jaka była radość jak były ziemniaki,to sie je piekło tak: kilka małych do popielnika[popielnik to miejsce w każdym piecu gdzie spada produkt po spaleniu tj popiół ]a resztę ucierało się na tarce i piekło placki bezpośrednio na piecu [ bo kto miał wówczas tłuszcz ?],nawet nie Niemcy  ,bo oni woleli armaty nie masło,takie wychował sobie społeczeństwo ten historyczny już na szczęście oszołom i bandyta.Jak sie jadło takiego placka  to odbite były na nim fajerki [a fajerki to krążki zamykające palenisko z wierzchu,a piec mógł być kanonką,[okrągła ,nieduża],lub "suką"[prostokątna większa].Miała dwa otwory i dwa komplety fajerek.Do obu potrzebny był haczyk by chwytać nim fajerki.BYŁO,MINĘŁO,ALE  SIĘ PAMIĘTA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz