poniedziałek, 21 maja 2018

Msza trwała długo,bardzo długo,tak mi się wydawało .Wreszcie ! - koszyk pełen jedzenia i kilka butelek kompotu z rabarbaru,na który w Rudzie mówiono rumbarbar.Słońce przygrzewało jak w lipcu zatem wybraliśmy miejsce pod olchą ,tuz przy rzece Ner ,a płynęła w nim woda czysta jak kryształ,do tego stopnia,że były w niej raki,a raki  żyją tylko w wodzie I klasy czystości.
Wreszcie mama rozpakowała jedzenie i zrobiła kanapki.Były przepyszne .Jedne z masłem i jajkiem na twardo i szczypiorkiem,a drugie z kotletami mielonymi.No !- te były wyśmienite.Na koniec placek,to jest takie duże i wysokie drożdżowe ciasto z kruszynką.Szczęście moje nie miało granic.
Nie wiem czemu tak mi się zebrało na wspominki ?Może dla tego,że maj,a może dla tego,że wtedy pierwszy raz jadłam też kotlety mielone i przez pewien czas myślałam,że te kotlety,to jest wałówka ,a może z powodu pysznego ciasta ?.....................nie wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz