piątek, 1 września 2017

78  lat temu.............ja już byłam na świecie,ale sam początek wojny znam  z  opowiadań  rodziców.
31 sierpnia wieczorem mama przyniosła do domu dopiero co upieczony chleb.Piekarnia była w sąsiedniej posesji.Przykryła go metalową ,dużo większą od chleba miską [plastiku nie było].
W nocy obudził całą moją rodzinę hałas.To miska spadła z chleba,co było zupełnie niezrozumiałe i potoczyła się pod same drzwi.Nie było żadnej siły sprawczej ,zatem mama wróżyła najgorsze..................."będziemy stąd się wyprowadzać " bo miska była pod drzwiami.Ojciec bardziej sceptyczny i logicznie myślący  podejrzewał,że to para z ciepłego chleba spowodowała uniesienie się miski.Mama go wyśmiała twierdząc ,że chleb za mały a  miska za duża i za ciężka  i że zawsze to czyni i nigdy coś takiego nie miało miejsca.W kamienicy w której mieszkaliśmy  była poczta i z tej przyczyny nie mogli tam mieszkać Polacy.Już 10 września zostaliśmy wyrzuceni,dosłownie wyrzuceni na podwórko i "rób co chcesz"Na szczęście znalazło się lokum u mleczarki ,która codziennie roznosiła mleko.Niestety bez wygód i w polu.Ale wtedy dobre było i to.Miska jednak wywróżyła.

Dziś -  w  ten zupełnie inny dzień,jeszcze to: jeszcze mój wiersz,który być może już kiedyś  tu pisałam.
Nastąpiły lata okupacji,okrutne ,smutne,głodne i chłodne i je pamiętam.Z treści wiersza można wywnioskować ,że nie nienawidzę tych co takie dzieciństwo mi zafundowali.Jednak ,nie. Moja wiara nakazuje  mi przebaczać,zatem przebaczyłam,ale nie zabrania pamiętać,zatem pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz