Czy to był 8,czy 9 maja,tego dziś nie pamiętam,ale pamiętam,że w 1945 r pogoda
była taka jak dziś.Królowała wczesna wiosna.Dla nas w prawdzie wojna się skończyła w styczniu,jak front przesunął się na zachód.Nie wiem czemu wszyscy mieli takie przeświadczenie,że już jest po wojnie i że nic nie może się zmienić. 5 lat z woli okupanta przeżyłam na wygnaniu.We wrześniu 1939 r zostaliśmy wygnani z mieszkania w pięknej kamienicy w Rudzie Pabianickiej .Dobrze,że przygarnęła nas osoba roznosząca mleko w bańce jeszcze przed wojną.Miała wówczas 1 krowę natychmiast zarekwirowaną przez uciekających żołnierzy 5 letniego okupanta.Jak tylko front się przewalił ,tak mówiono wówczas,natychmiast moi rodzice oświadczyli mieszkającym jeszcze w naszym mieszkaniu ,że wracamy do swojego i dali im dwa tygodnie na spakowanie się.Zatem już w lutym mieszkaliśmy w przedwojennym mieszkaniu w pięknej kamienicy ,która była własnością nijakiego Szejnchalca.Pozostawił ją i wraz z innymi udał się w kierunku na Breslał [ Wrocław ]
Jak zawyły syreny w samo południe,a z kołchoźnikółw nadawano .............koniec wojny, co niektórych dziwiło,bo dla nich wojna skończyła się w styczniu."Tak tak,drogi sąsiedzie gemafony politycznie gadają" powtarzano na moim podwórku ,a syreny wyły i wyły i wiecie co sie stało ? Wszyscy mieszkańcy kamienicy ,absolutnie wszyscy chwycili się za ręce i było wielkie "kółko graniaste ".nam dzieciom bardzo się to podobało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz