wtorek, 8 maja 2018

Czy to był  8,czy 9 maja,tego dziś nie pamiętam,ale pamiętam,że w 1945 r pogoda 
 była taka jak dziś.Królowała wczesna wiosna.Dla nas  w prawdzie wojna się skończyła w styczniu,jak front przesunął się na zachód.Nie wiem czemu wszyscy mieli takie przeświadczenie,że już jest po wojnie i że nic nie może się zmienić. 5 lat z woli okupanta przeżyłam na wygnaniu.We wrześniu 1939 r zostaliśmy wygnani z mieszkania w pięknej kamienicy w Rudzie Pabianickiej .Dobrze,że przygarnęła nas  osoba roznosząca mleko  w bańce  jeszcze przed wojną.Miała wówczas 1 krowę natychmiast zarekwirowaną przez uciekających żołnierzy  5 letniego okupanta.Jak tylko front się przewalił ,tak mówiono wówczas,natychmiast moi rodzice oświadczyli mieszkającym jeszcze w naszym mieszkaniu ,że wracamy do swojego i dali  im dwa tygodnie na spakowanie się.Zatem już w lutym mieszkaliśmy  w przedwojennym mieszkaniu w pięknej kamienicy ,która była własnością nijakiego Szejnchalca.Pozostawił ją i wraz z innymi udał się w kierunku na Breslał  [ Wrocław ]
Jak zawyły syreny  w samo południe,a z kołchoźnikółw nadawano .............koniec wojny,  co niektórych dziwiło,bo dla nich wojna skończyła się w styczniu."Tak tak,drogi sąsiedzie gemafony politycznie gadają" powtarzano na moim podwórku ,a syreny wyły i wyły i wiecie co sie stało ? Wszyscy mieszkańcy kamienicy ,absolutnie wszyscy  chwycili się za ręce i było wielkie "kółko graniaste ".nam dzieciom bardzo się to podobało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz