poniedziałek, 17 września 2018

Na grzyby radzę jechać na północ [ Wybrzeże,Mazury ].Owszem ,są także i w innych 
regionach,ale chyba bardziej robaczywe.Zawsze pierwsze jakie się w lesie pojawiają mogą,choć nie muszą być robaczywe,a te z północnych regionów nie są pierwsze.Tam deszcze padały jednak,nie tak oszczędnie jak w części centralnej.W centrum można za to liczyć na maślaki,szukając ich na pograniczu lasu i łąki.Przy dużym szczęściu można trafić na rydze ,które rosną także w tych miejscach .
Tu przypomina mi się jak onegdaj,ale nie za bardzo onegdaj wraz z pewną grupą wybrałam się na grzybobranie.Miejsce było pewne,miejsce sprawdzone  ."Są grzyby " taką wiadomość otrzymaliśmy od pracowników Komendy Rejonowej Państwowej Straży Pożarnej w .......................Strażacy  ,strażakom  nie powiedzą gdzie są grzyby ? Toż to jedna rodzina. I w ten oto sposób znaleźliśmy się w bardzo grzybowym  lesie,około 100 km od Łodzi.
Kto jeździł na takie zbiorowe grzybobrania ten wie,że natychmiast po opuszczeniu autokaru ,"jego zawartość" to jest uczestnicy znaleźli się w samym środku lasu,A ja ?.......................a mnie coś podkusiło by iść wzdłuż lasu rowem odwadniającym.I co ? I trafiłam właśnie na rydze.Gdy wszystkie wyzbierałam [tak mi się wydawało ] to zaniosłam do autokaru bo koszyk był pełny.Zaopatrzona w płócienną torbę wyruszyłam  w głąb lasu i nazbierałam jeszcze sporo podgrzybków.Prawdziwków tam nie  było,bo często tak jest...................albo jedne,albo drugie.
Do Łodzi tylko ja wracałam z rydzami.Po zważeniu ,było ich ponad 4 kg.
Bardzo mnie to ucieszyło bo mam sposób na zamarynowanie ich w łagodnej zalewie,ale o tym ,
potem.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz