poniedziałek, 26 października 2015

A ONEGDAJ BYWAŁO I TAK.Przede wszystkim ,jeszcze w latach ,zaraz powojennych ,były dwa dni  świąt.Nie chodziło  się na cmentarz.............absolutnie...........1,ego,tylko 2,ego,bo przecież Święto Zmarłych jest 2,ego .A tu zima na dworze.Groby śniegiem zasypane.Odwiedzający  w ciężkich,bardzo ciężkich pelisach,z futrzanymi kołnierzami.Aha ..........droga młodzieży..........pelisa to zimowy płaszcz z futrem w środku,a czasem jeszcze z watoliną ,wyobraźcie  sobie jakie to było ciężkie.Nie,nie, kożuchy jeszcze nie były w modzie.Nosili je tylko dozorcy i furmani.A damskie futra............o to była rzadkość,bowiem zostały w czasie wojny zabrane przez okupanta ,by ocieplić żołnierzy walczących pod Stalingradem ,co jak wiadomo i tak nić nie dało i z powodu zimna............... i braku dostaw cała Szósta Armia von Paulusa poddała się do niewoli.No - ale już  jest koniec lat 40,tych i idziemy na cmentarz z zasypanymi śniegiem grobami.I niech nikt nie myśli,że niesiono tam jakieś kwiaty................o nie.Nie było jeszcze sztucznych,bo nie było plastiku,a żywe ,to majątek.Nie było też zniczy,ani jedniutkiego.Takie coś zupełnie nie istniało.Zapalało się na grobie zwykłą białą świecę,odgarniając śnieg.Rodziny postały z pół godziny przy grobie,bo zimno.Wokół pachniało naftaliną od tych wyciągniętych z szaf pelis i potupawszy nogami szło się do domy wspominając tych co na cmentarzu pozostali.Tylko świętowali dłużej Cyganie.Rozkładali obrus na grobie i jedząc i pijąc ,też za nieboszczyka.Nie spotykam się teraz z tym,choć Cyganie w Rudzie pochowani są.Po powrocie do domy mama zaraz wstawiała wodę na herbatę,obrzydliwą herbatę pod tytułem Ulung w pergaminowej  torebce ,  za to ojciec  przygotowywał coś pysznego.To była grzanka.Ale jaka tam grzanka skoro nie było czekolady.Zatem robił ja z cukierków irysy .One nazywały się "Alfa".To były mordoklejki.Pół kg. tych irysów ,4 łyżki masła,1 szklanka wódki i 1 szklanka spirytusu.To zagotowywał ,a na koniec zapalał i szybko kład pokrywkę.Dostawałam tego jedną stołową łyżkę,owszem.Chciałam więcej,ale mi nie dano., Do tego było ciasto drożdżowe i ta okropna herbata parzona w małym porcelanowym czajniczku.Mówiło się na to esencja.Smakosze herbaty poczęstowani,choćby nawet tą esencją ,zapytaliby" a gdzie herbata"?Tak, to onegdaj  Święto Zmarłych,świętowano.

Ale dość wspominków,bowiem.........

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz