poniedziałek, 19 listopada 2018

Pogoda i temperatura na zewnątrz dyktowały,narzucały sposób odżywiania.Zimą częściej gotowano zupy treściwe ,okraszone słoniną,która po ostatnim [najczęściej właśnie w 
listopadzie ] świniobiciu wisiała nasolona na strychu przy kominie.Raz zdarzyło mi się ,dawno dawno temu spróbować jej z pieczonym na wsi chlebem.Zamieniłabym teraz najlepszą szynkę na taką słoninę.Dawała się prawie rozsmarowywać.Ale tamta słonina była słoniną,była na szerokość dłoni.Teraz takich "słoninowych " świń nikt  nie chowa ,bo ,bo chodzi o cholesterol. A dla czego w listopadzie bito świnie ? ..........by zapeklować szynkę .która przeznaczana była na Święta Bożego Narodzenia.................taką ogromną z kością i warstwą tłuszczu o wadze niejednokrotnie 10,12 kg.
Znam,a właściwie znałam pewnego człowieka ,który bardzo o poziom swojego cholesterolu dbał.Odżywiał się prawidłowo i wyśmiewał tych co tego nie czynili ............."jak ci życie nie  
miłe ?" Jemu bardzo było miłe,niestety zakończyło się w wieku 40 lat bardzo prozaicznie, po prostu wpadł pod tramwaj !
Wracając jednak do tych zup na czas zimy,to przypominam sobie taką i  właśnie ją ugotowałam ,bo  już zaczął padać śnieg co uznałam za pojawienie się zimy.
W moim domu nazywała się ta zupa......................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz