sobota, 25 października 2014
ONEGDAJ,kiszenie kapusty to był rytuał.Kapustę kiszono tylko w beczce i nie mogła być z innego drewna jak tylko dębowa Przez całe lato stała na dworze z wodą,którą sie dolewało co jakiś czas bo sucha ,by się rozeschła [to określenie z tamtych dawnych lat ]A gdyby się to stało poszczególne klepki odpadłyby i zsunęły się obręcze. I właśnie byłam świadkiem tego.Mój brat wraz z kolegą Mietkiem Niewiadomskim zrobili z tych klepek narty,Dla mnie też.O wyglądzie tych "nart" i sposobie umocowania do trepów raczej nie wspomnę.Że co ..........chodzi o trepy?.Wyjaśniam pisze o roku 1944. O bo gdyby były to prawdziwe narty to by ich nie było .Zabierano wszystko co stanowiło jakąś niewielką wartość.Pamiętam jak pewnej nocy obudziło mnie i moją rodzinę walenie butem w drzwi.Otwierać należało natychmiast bo jak nie............no o tym raczej nie napiszę co bylo jak nie.Pamiętam,że z łóżeczka w którym spałam zostałam wyrzucona na podłogę .Na materacyku leżał kawałek filcu na buty dla mamy [na kapce ,tak się zwały]Kiedyś też o tym napiszę.Był to czas gdy Szósta Armia Von Paulusa już praktycznie nie istniała,w jakimś stopniu jak i Napoleońska dostała swoje też od mrozu.Bo do porażki ten psychicznie chory na narkotykach ,wódz narodu takiego mądrego takiego lepszego od innych sie nie przyznawał.A filc ...........o to daje ciepło A może wlaśnie ten kawałek da zwycięstwo.I wódz znów zabłyśnie przed narodem I rozhisteryzowany tłum niemieckich kobiet w spazmatycznym seksualnym prawie szale będzie chciało go dotknąć.No tak ,a mialo być o kiszeniu kapusty,.............zaraz ją zakisimy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz