czwartek, 12 marca 2015

Jeszcze o tym nie pisałam.Już od  45 roku ,jak moi rodzice okazyjnie kupili pianino,postanowiono............,niestety padło na mnie,że ktoś się musi uczyć na  nim grać .No i okazało się ,że ten ktoś ................już wiecie kto.Przychodziła  w każdy wtorek i piątek na półtorej godziny nauczycielka polecona przez kogo? nie wiem.Była to starsza pani o rosyjskim nazwisku ,bardzo sympatyczna.Ale najgorsze to to,że zadawała lekcje i w międzyczasie trzeba było ćwiczyć.Posłużył mi do tego Różycki z elementarzem pianisty.I zaczęło się : przeokropne gamy i pasaże,bardzo nudne.To coś takiego jakby po schodach ,wchodzono i schodzono.Zupełnie mi to nie odpowiadało.A tu jeszcze latem otwarte okno i śmiechy i zabawy moich koleżanek i kolegów dobiegały z podwórka.Wymyślałam najprzeróżniejsze przeszkody by nie ćwiczyć,ale w tamtych czasach głos dziecka się nie liczył.Raz nawet w czasie malowania pokoju lekcja się odbyła.Zdjęto zasłonę z pianina i dalej do "roboty".Przełykałam łzy i grałam, jeżeli to grą nazwać można.A pan Wacław  [ malarz] na drabinie usiłował nucić to co ja grałam.On usiłował i ja usiłowałam .W sumie było to żałosne,a moja nauczycielka podsypiała na tych lekcjach,czemu  ja się nie dziwię.Aż tu nagle  przez otwarte okno [no,na pewno ,nie niechcący] wpadła piłka  wprost na głowę nauczycielki,co spowodowało jej ,może zbyt nagle przebudzenie ,bo krzyczała ......'"idi suda,idi suda." Ona, na co dzień mówiąca po polsku ,nagle mówiła po rosyjsku.Nawet nie było to zbyt dziwne,bo wiadomo,że pochodziła z Moskwy.Ale co dalej z tą piłką?Odbita od głowy "wylądowała" w wiadrze z misternie dobraną farbą.Misternie ,bo malarz długo dobierał kolor wg życzenia mojej mamy.A jak już dobrał ,to rzekł ,"to mi to przypomina  mieśiączkę biedronki,ale skoro pani się podoba"? Zawsze na swój sposób interpretował kolor.Do drugiego pokoju ............pamiętam  powiedział," a ten to jak błysk tramwaju."Ale przy okazji wyszło na jaw,że nauczycielka śpi.Ja o tym nigdy nie wspominałam,bo było mi to "na rękę".Mama zaczęła "drążyć temat"i...........przyparta do muru przyznała się ,że w nocy nie śpi bo córka stoi nad nią ze strzykawką i chce ją otruć.Oczywiście jak to na moja mamę przystało skontaktowała się z córką i wtedy wyszło na jaw,że moja nauczycielka jest psychicznie chora ,czego po niej nie było widać i tak pięknie opowiadała o przedrewolucyjnych czasach w Rosji,jak to np w tetrze smażono konfitury na scenie,bo tak wynikało z treści spektaklu,lub pito z samowara najprawdziwszą mocną herbatę i zawsze wtedy pachniało ,czy to konfiturami czy herbatą.Zresztą dziadek,też to wspominał.Chciałabym doświadczyć  czegoś takiego.A co było dalej..............o tym jutro i ile z tej nauki zostało?.A potem jeszcze o moim balu maturalnym,bo obiecałam to Panu Piotrowi,mężowi Madzi.Pozdrawiam Oboje.Pozdrawiam też moich Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz