czwartek, 1 października 2015

Tak,tak,dobrze myślicie Kochani,to ŻURAWINA.Niestety dość droga ,bo też zbiór jej niełatwy .Rośnie na bagnach takich co to jak się wejdzie to pod stopami nie jest stabilnie.Bardzo zmuszałam się do tego  by zbierać   [ tylko raz] żurawiny.O ! więcej się nie piszę do takiej "atrakcji".Bowiem przypomina mi się bajka jaką opowiadał mi w dzieciństwie ojciec,o pewnej niegrzecznej córce,która za swoje przewinienia została wciągnięta w bagno i znalazła się w podziemnym,okropnym,ciemnym,zimnym świecie.Zatem zgadzam się na wysoką cenę żurawiny  i przetwarzam ją i całą zimę .,a i wiosnę leczę się nią,leczę.A co to za choroba?To taka przypadłość starszych pań..........zapalenia dróg moczowych.Nawracające stany  zapalne wynikają z osiedlenia się w przewodach  moczowych bakterii wywołujących je,a żurawina powoduje,że odklejają się one od ścianek przewodów i" wybywają"...............na szczęście,wybywają.

Żurawina z natury swojej jest kwaśna.By to nieco złagodzić dodaje do niej gruszki,co nie jest czymś nowym.Nasze babcie też tak robiły.Biorę,kilo na kilo,z tym że gruszki winny być miękkie,przynajmniej spora ich część.Owoce myje,gruszki obieram ce skorki i gniazd nasiennych.Kroje w nieduże kawałki i przeważnie smażę 2 kg.gruszek,2 kg. żurawin i 1 kg cukru.Takie niezbyt słodkie bardziej pasują do mięsa ,a szczególnie do drobiu.Sama praca to pikuś,bo smaży się krótko ,ciągle mieszając.Nie potrzeba dodawać żadnych żelfiksów.Jeszcze gorące nakładam do słoików.Przechowują się bardzo dobrze,bo w owocach żurawiny są naturalne konserwanty.Tylko.............moja uwaga............żurawina hodowlana jest piękna i duża,ale tak się ma do dzikiej jak ja do Kubusia Puchatka.Też wybrałabym jego nie siebie.

A teraz jeszcze...............

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz