środa, 29 czerwca 2016

WIĘC ..........0  ! p. polonistka postawiłaby mi dwóję  za to więc .....bo tak nie rozpoczyna się zdania.No - dobrze,niech będzie.............JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO ?. A bywało tak,że w kościele w niedziele na mszy tej o 9,ej było  bardzo dużo wiernych .Jeszcze pachniały ściany  świeżą białą farbą bo wymagały pomalowania po  5 latach magazynowania tam płodów rolnych.Kościół pod wezwaniem Św.Józefa  w Rudzie Pabianickiej zawsze przyciągał wiernych ,może też przez te dziewiczo białe ściany i przez to,że był bardzo widny.Do dziś mi się podoba,choć gdybym mieszkała tam gdzie wtedy,już nie byłby moim parafialnym kościołem.Bardzo lubiłam jak mszę odprawiał wikary bo zawsze coś powiedział do dzieci.Był szczupły,młody i  uśmiechnięty.Natomiast proboszcz [ i tu chyba grzeszę ]  nie podobał  mi się bo mówił..............."Pana naszygo".Za te refleksje ofuknął mnie ojciec i zapytał .................a, właściwie stwierdził..................."To ty do kościoła chodzisz dla księdza."I skończyły się moje uwagi na te tematy.I wracaliśmy w milczeniu,przeważnie,bo skoro ja nic nie mówiłam to inni z pewnością też nie.Szłam i myślałam o śniadaniu.Do kościoła bowiem szło się na czczo.W niedziele ono było uroczyste i były ....................serdelki na gorąco.Tylko w niedzielę,bo w tygodniu bułka z masłem .Ale - Kochani .!Te serdelki tak się różniły od tych obecnych jak ja od Kubusia Puchatka.To było coś pysznego  .A do nich musztarda.Była tylko jedna w handlu: Sarepska ,bo jaka jeszcze miałaby być?Jak musztarda,to musztarda .Zdziwiłby się sprzedający gdyby ktoś zapytał o jakąś inną.Taka była i koniec.Sprzedawana w szklankach z grubego szkła, karbowanego w  jej dolnej połowie.Po wykorzystaniu służyła w niektórych domach za szklankę do herbaty ,lub , i to częściej ,do wódki.W moim domu, oprócz musztardy   była jeszcze tzw. letnia ćwikła.Buraczki bowiem i owszem ,ale o tej porze roku chrzan .Nie to się nie zdarzało.Wszystko miało swój czas.Czas chrzanu to czas od Bożego Narodzenia do Wielkiejnocy Ćwikła letnia to ugotowane buraczki i pokrojone w plasterki,także pokrojona w plasterki cebula ,pół na pół.Z tym,że cebula była przesypana solą, pieprzem i  cukrem i tak stała dwie doby.Potem skrapiana była octem i mieszana z buraczkami.Ubijana w słoikach i przechowywana w schowku pod schodami,bo tam było chłodno.Wszyscy lubiliśmy tę inną ćwikłę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz