poniedziałek, 10 listopada 2014

Ale wracając do miejsca mojej młodości.Przypominam sobie maj 1945 r.Wówczas już wszystkie lokale przy ul Pabianickiej 204 były zamieszkałe ,ale intrygował mały domek tuż za lewą oficyną .Drzwi solidnie zamknięte A CO W ŚRODKU? Zebrała się rada sąsiedzka [nikt wówczas nie rządził ] .Wyważono drzwi a tam.............,po prosty pomieszczenie na pralnie cale zapełnione zabawkami.Czy mogło coś weselszego spotkać biedne Polskie dzieci? Były  piękne lalki w pudełkach  z koronkami i te lalki miały włosy i mrugały oczami i jak się nacisnęło brzuszek wołały "muti,muti" a muti chyba już w tym czasie dotarły do swojego faterlandu  jeżeli nie zginęły tragicznie od gwałtów.I kiedyś ktoś mnie zapytał "a kto je gwałcił " ?,aż przykro mi to pisać i pytającemu wyjaśniać,ale gwałciciele  otrzymali od swojego s z e f a  zezwolenie na to.Taki poprzewracany i nie okrutny i okrutny był wtedy świat.Ale wracając do zabawek ,były tam jeszcze kolejki i czołgi co jak się   do nich wsypało zapałki i nakręciło tę zabawkę to poruszała się do przodu i strzelała zapalonymi zapałkami,ale miała krótki żywot.Rada sąsiedzka zdecydowała,że pożarów jest dość i w najbliższym czasie takowych nikt nie planuje.Potem się okazało że zabawki te to własność Niemca o nazwisku [nie wiem po co ja to pamiętam] Ressel i miał sklep na przeciw naszej kamienicy.Nikt o nim jednak nie słyszał i nie wiadomo jaki spotkał go los.I jeszcze tego dnia [było słonecznie i ciepło] w samo południe zawyły syreny i tylko nie biły dzwony u Św.Józefa ,bo chyba" biły" w jakimś niemieckim czołgu.I jeszcze jedno.......wtedy nie mówiło się czołg tylko tank.Stal taki niemiecki tank jeszcze przez wiele lat na rogu Pabianickiej i Rudzkiej  ,ale to już oddzielna historia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz