niedziela, 30 listopada 2014

Onegdaj bywało też tak:W tym czasie na podwórku mojego domu,gdy nie było śniegu [czasem tak się zdarzało] życie wrzało jak latem.Mężczyżni  wykonywali ostatnie prace w komórkach,jeszcze rąbali drewno i segregowali,to jest smolne to na podpałkę a tamto do póżniejszego dołożenia,Niektórzy mieli duże skrzynie w kuchniach to  nosili tam węgiel.Często kilkanaście wiader.Te skrzynie były ładnie pomalowane na biało i służyły też za siedzisko przy piecu,jak przychodziło się zmarzniętym do domu. W ogóle lubili spotkać się na podwórku,zapalić papieroska i ponarzekać "oj idzie ,idzie zima"Podwórko .żyło.Myślę,że to jakiś zamiennik, to co teraz panowie robią ,a mianowicie pilot i browar.Przecież coś trzeba robić.................Kochani proszę o wybaczenie tej złośliwości.Nie będziecie przecież tego pamiętać 75 letniej babci.? W tym czasie także tarło się już chrzan.W sprzedaży był tylko w korzeniach,nie w słoiczkach.Było to tak:Najpierw moczyło się korzenie w wodzie i trzymało w chłodnym miejscu przez tydzień Wiadomo,że tarty chrzan szczypie w oczy.No - zupełnie tej dolegliwości nie odczuwa się wykonując tę pracę na dworze.Stała koło pralni beczka,odwrócona do góry dnem.Nie wiem czyja? Na niej bardzo dobrze tę pracę się wykonywało.Po utarciu  chrzan sparzano zakwaszonym wrzątkiem.Musiał być sparzony by pozbyć sie goryczki.Najczęściej robił to ojciec lub mama a ojciec zajmował się nalewką na wiśniach,która była w schowku pod schodami.Zlana do butelek,ale wiśnie pozostały.Pamiętam jak jednego roku dobraliśmy się z bratem do tych wiśni.Zajęci  chrzanem i nalewką rodzice nie zwrócili uwagi na niebezpiecznie zalegającą cisze.A my z bratem zjedliśmy wiśni tyle ile daliśmy rady ,a potem w tym schowku zasnęliśmy.Co było potem nie wiem,bo obudziłam się domu następnego dnia,a całą awanturę wziął na siebie mój brat bo starszy Bolało mnie wszystko ,z głową włącznie i przyrzekłam  ,że żadnego alkoholu nie wezmę do ust..............ale tak pięknie się łamie przyrzeczenia
A chrzan stał i czekał aby zjeść go z szynką,taką co to miała kość w środku i tłuszczyk na brzegach,
no i była wyśmienita .Chrzan był podawany  z buraczkami i dosładzany miodem.Ten mógł stać dłużej a na same Święta był podawany żółty bo z żółtkami jaj na twardo przetartymi przez sitko i miodem  Na szklankę chrzanu 3 żółtka i 1 łyżka [lub więcej]miodu.

A jak jadano w okresie przedświątecznym o ty jutro.

1 komentarz:

  1. Aniu - wspaniale snujesz te opowieści. Znajduję w nich wiele podobieństw do moich przeżyć we tych samych czasach na Podkarpaciu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń