niedziela, 31 maja 2015

Nawożenie krzewów,też winno być co najmniej dwukrotne, z pewnymi w prawdzie różnicami.Bo jeżeli chodzi o krzewy agrestu,porzeczek,białej i kolorowych,to wystarczy takie właśnie dwukrotne "sypnięcie" nawozem.Ale............czasem obserwujemy zbyt małe,zbyt mizerne przyrosty na porzeczce czarnej  krzaczastej.O ! przyczyny mogą być dwie .Krzewy dawno nie były prześwietlane,lub po prostu są głodne.I tu przypominam,że najlepiej prześwietlać je latem w trakcie zbierania plonu.A sypnąć jeszcze dodatkowo nawóz za dwa tygodnie.Bardzo też głodne mogą być krzewy malin.Bo one jedzą szybko,bardzo szybko.Spieszą się z tego powodu,że mają maleńkie,maciupkie ,króciutkie korzonki i jak się nie pośpieszą  z jedzeniem to ono im ucieknie i go nie zdołają sięgnąć.Zatem maliny lepiej karmić małymi dawkami a częściej ,nawet 5,6 razy w sezonie.Oczywiście mam na myśli NIE KŁOPOTLIWE maliny to jest te które owocują w sierpniu np Polanę,lub Polkę.A dla czego są nie kłopotliwe ,bo nie chorują  i  nie robaczywieją.Rosną sobie one od wiosny,,latem plonują,jesienią,się pędy wycina i przychodzi wiosna i rosną nowe,nie tak jak u tradycyjnych malin,że pędy musza pozostać przez zimę,by wydać plon i mieć owoce w czerwcu.Przez zimę "łapią" chorobę ..........zamieranie pędów..............a w czerwcu robaczywieją od kistnika malinowca .A sierpniowe,?nic w zimie nie łapią  bo nie maja możliwości  w co złapać a owocują wówczas gdy kistnika malinowca nie ma.I tak to udało się człowiekowi "wykiwać "i chorobę i szkodnika jednocześnie.Jerzyna bezkolcowa jest rośliną bardzo żarłoczną i cokolwiek i kiedykolwiek byśmy jej nie dali wszystko zje..................ale,ale,nie należy przesadzać bo poza czasem konsumpcji ,musi mieć czas na zdrewnienie  pędów [niewielkie zdrewnienie,ale jednak].Bo nie zdrewniałe przemarzną w zimie,co jest oczywiste,go niezdrewniałe,to zielone zielone to dużo soków  a soki to płyn.Zatem,z reszta ,wszystkie drzewa i krzewy na zdrewnienie tego co urosło winny mieć czas..................zatem koniec czerwca.............schowane nawozy.Borówka amerykańska,to krzew,którego owoce zasilają nasz wzrok,nasze ostre widzenie.Stąd jadali go lotnicy RAFU ,przed nocnymi lotami w czasie II Wojny,by w nocy lepiej widzieć i nie ma to znaczenia czy surowe czy w konfiturze.Pisałam o tym kiedyś i przepraszam,że się powtarzam,ale tak mi się to podoba ,że te jagody niejako przeważyły o losach wojny.Kiedyż porozmawiałam na temat zdrowotności owoców i innych roślin z okulistą i dowiedziałam się ,że jeszcze zdrowsza  na oczy od jagody amerykańskiej jest aksamitka ,roślina ozdobna.Ale jak ją jeść.............oj nie da się,nie da.Wracając jednak do borówki amerykańskiej.Dla niej nawóz winien być specjalistyczny,zakwaszony.Jako roślina z rodziny wrzosowatych ,takiego wymaga i to co jeszcze jest ważne to,to,że, w stanie dzikim rośnie na skraju lasu przy zbiornikach wodnych,W czasie zawiązywania plonu winna być zraszana,by stworzyć warunki podobne do jej macierzystego środowiska,"niech jezioro paruje",niech krople się osadzają na kwiatach,zawiązkach i owocach.A nasze niezadowolenie z mizernego przyrostu pędów poprawimy w mig,gdy prześwietlimy,LATEM KRZEWY.Da to  możliwość odrostu młodych, pędów na których owoce będą większe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz