poniedziałek, 1 czerwca 2015

Takie mam szczęście,ze wiele rzeczy mnie ominęło. Np dzień dziecka.Jak ja byłam dzieckiem ,takiego święta nie było.Z resztą,kto się wówczas interesował,zajmował dziećmi,tak jak teraz?Rodziny były bardzo wielodzietne,a jak czegoś jest dużo,to się tak tego nie szanuje.Zatem,ani w domu,ani w szkole nie świętowano z naszego powodu,nie świętowano.Dzieci miały słuchać starszych,być grzeczne ,ciche,nie wtrącać się do rozmowy ,dorosłych.Bo jeżeli nie to w domu grzeczność "załatwiał" pasek ,a w szkole linijka.Linijka służyła bowiem przeważnie nie do do robienia prostych linii ,lecz do wymierzania razów na otwartą dłoń.Zwano to "dawaj łapę"A święto? jakie święto i kiedy? Dopiero jak już byłam dorosła i odwiedzałam rodziców z okazji Dnia Matki,to po cichutku i w tajemnicy przed mamą ojciec dawał mi  z okazji mojego świeta na "szampanika",tak mówił ,bo wiedział że go lubię. Mama nigdy się o tym nie dowiedziała.A w tamtych czasach szampan wcale nie był taki tani jak dziś.I to tylko pozostało w mojej pamięci.Nagle,w wieku dwudziestu paru lat stałam się dzieckiem.Pamiętam jednak pewne świętowanie,w wieku 8 lat.To moja pierwsza komunia.Ale,ale,nie,nie.Nie było gości,nie było przyjęcia nie było prezentów.Nawet, nie odbyło się to w niedzielę,lecz w sobotę.A wtedy soboty,nie różniły się niczym od innych dni tygodnia.I idąc  do kościoła  [ tak ,tak, idąc] oglądali nas koleżanki i koledzy ze szkoły,bo kolo niej się przechodziło.Czułam powagę sytuacji  i to,że taka jestem ważna,inna jak ci przed szkołą i tylko było smutno ,bo buciki nie miałam skórzane,tylko płócienne,ale chociaż wyprosiłam,że były zapinane na pasek i,na ładny okrągły jak  porcelanowa kulka guziczek. Potem ustawicznie były czyszczone proszkiem do zębów Bo to był taki uniwersalny proszek,do zębów,do naczyń,do butów,do pepegów.A w domu,czekało śniadanie,wyśmienite,bo bułka z masłem i pomidorem.A pomidor wtedy ,to luksus.I to był mój komunijny prezent.Nie mając orientacji ,że może być inaczej,nie ma się też pretensji,zatem i pomidor,może być przyczyna wielkiej radości.A dla czego ,teraz o tym pisze?Bo nie w maju ,a w czerwcu szlo się do pierwszej komunii.I co, i wtedy pomidory były takim luksusem? mogą Państwo zapytać?Ano tak.Tak było w 1947 r.Bo nawet gdyby znaleźli się chętni  do hodowli w szklarniach,to nie kupili nigdzie szkła ,ani metalu na konstrukcję.Zaraz po wojnie w wielu oknach nie było szyb tylko dykta  Aha !,dykta to sklejka.A tunele foliowe ,zapytacie może?I możecie pytać,możecie.Wtedy nie było żadnej folii ,nikt nie znał nawet tego słowa.Pomidory bez problemu,można było kupić dopiero w lipcu,gruntowe.A te czerwcowe ,te bardzo drogie,to ze szklarń,które jakimś cudem przetrwały czas wojny,albo ,niektórzy zapobiegliwi   moi rodacy jeździli na "szaber" ,na, ziemie odzyskane,na zachodzie Polski.I z tamtych zasobów ,pozostawionych bez nadzoru przywożono ,wszystko co tylko przywieść się dało.I po pewnym czasie już mówiono mówiono,"ziemie wyzyskane"Nawet  wożono także szkło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz