sobota, 28 listopada 2015

TAK TO ONEGDAJ BYWAŁO.W soboty rodzice pracowali,bo były to normalne dni pracy.Jak  nie chodziło się do Walusia,a chodziłyśmy wtedy gdy pracował na pierwszą zmianę,wtedy już po 
13 ej był w domu.A wszystkie zakłady produkcyjne pracowały na trzy zmiany:pierwsza od 5 ej do 13 ej,druga od 13 ej do 21 ej i trzecia od 21 ej do 5 rano.Takie to były czasy.Zatem jak nie u Walusia,to w domu po szkole należało rozpalić w piecu w kuchni.Byłam dzieckiem i jakoś nikt się nie martwił,że pożar wzniecę.Oj !było się szybciej dorosłym,było.Po rozpaleniu w piecu , jak to była sobota tak jak dziś jeszcze przed powrotem rodziców trzepałam chodniczki i wycierałam na mokro podłogi w pokojach.Nie, nie,żadnych odkurzaczy nie było.Potem obierałam ziemniaki i włoszczyznę,zgodnie z tym co było napisane na kartce.Potem wracała mam i dawała mi garnuszek i pieniądze i polecenie "idź do Beksińskiej po śmietanę".O paczkowanej i butelkowanej nikt nie słyszał.Było to nawet dobre na swój sposób,bo wracając ze śmietaną w garnuszku,coś tam zawsze obliznęłam.....................nie przyznając się oczywiście do tego.U pani Beksińskiej kupowało się też drewno na podpałkę.Były to smolne szczapy 3,4,lub pięć związane słomą.W domu tasakiem rąbało się je jeszcze na mniejsze i jako pierwsze "szły "do pieca.To ta smolność powodowała ,że się dobrze paliły.Po nich dopiero węgiel.Wszyscy wokół palili w piecach a ja żadnego smogu nie pamiętam.I nie tylko  nie pamiętam.Jego po prostu nie było.W wymienionym sklepie można było zrozumieć dla czego sklep nazywa się sklep.Wchodziło się do niego po schodach,ale w dół ,zatem sklepienie było nisko,tuż nad głową.Śmietana stała w wiaderku z utopioną tam łyżką wazową.Całość przykryta tetrą.Tetra to taki materiał na pieluszki.Wracając z zakupami obiecywałam sobie,że jak urosnę,to kupię tam cały litr śmietany i wypiję na raz.Nie spełniłam tego,a powodów było wiele,ale o tym nie dziś,lecz smak śmietany tamtej pamiętam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz