niedziela, 24 maja 2015
Ileż to razy przyglądałam się wróblom,sikorkom i innym ptakom i myślałam "co też one w tej trawie znajdują"?Aż ,tak gdzieś około polowy lat osiemdziesiątych udało mi się je podejrzeć.A wtedy właśnie pojawiły się szkodniki agrestów i porzeczek.Bo ze szkodnikami tak jest.Pojawiają się powoli,stopniowo,najpierw niezauważalne przez człowieka,by w jakimś sezonie wystąpić w postaci plagi.I co ? i człowiek reaguje i niszczy,i niszczy i w jakimś stopniu mu się to udaje .Czasem całkowicie.Właśnie we wspomnianym czasie wystąpiły:PIŁECZNICA AGRESTOWA I BRZĘCZAK PORZECZKOWY.Wystąpiły ................ to bardzo delikatne określenie.To był desant tych szkodników.Z ogromnym upodobaniem zjadały liście agrestów i porzeczek.W ciągu dwóch tygodni potrafiły zjeść je dokładnie do jednego.Zaskoczyło to wszystkich,bo wcześniej czegoś takiego nie obserwowano.No - najłatwiej było sięgnąć po jakiś preparat owadobójczy,ale w tym czasie nie było to takie łatwe.Myślałam jeden dzień i jedną noc.A mobilizował mnie do tego mój ciągle obecny na działce ,sąsiad,którego już Państwo znacie, Stefan.Z tej jego ustawicznej obecności byłam zadowolona,bo" miał oko" na moją działkę też.Doczytałam się w swoich książkach,ciekawej rzeczy o gąsienicach.Bo to gąsienice zjadały liście naszych agrestów i porzeczek.Okazuje się,że one oddychają sześcioma otworami ,umieszczonymi na swoim ciele."Wiesz co Stefciu" podzieliłam się z nim moim pomysłem............"a jakby tak posypać nasze krzaki popiołem,tam gdzie one żerują?",a żerują zawsze od środka,posuwając się do końców pędów.U nas były ,gdzieś tak w połowie drogi.Popiół,ale skąd wziąć popiół?"Wiem.............wiem" wykrzyknął . "Od sąsiadów""No faktycznie ,przecież wszyscy okoliczni mieszkańcy palą w piecach".I stało się.Zebrał wiadro popiołu.Teraz tylko należało go szybko zastosować i tak to zrobić by pokrył te rejony w krzewach gdzie żerują gąsienice co okazało się niezwykle łatwe.Nasypywaliśmy na sito porcję popiołu i potrząsając delikatnie przez chwile sialiśmy tylko ten najdrobniejszy.Właściwie sam pył popiołowy.Skuteczność tej metody zauważyliśmy następnego dnia.A wcale by się nam nie udało zauważyć gdyby nie ptaki.Uwijały się pod krzewami i zbierały martwe gąsienice."Ty ! popatrz jakie cwane" zagadnął sąsiad."Przyszły do gotowego,a z krzewu pozbierać to nie łaska?""A co miały się pokaleczyć kolcami"?Z resztą na ziemi lepiej je widzą.""Ale wiesz co" zaniepokoił się "jak się objedzą to pieszo pójdą do gniazda,bo ich skrzydła nie udźwigną takiego ciężaru."Przez kilka kolejnych dni "posprzątały" wszystkie gąsienice,a w następnym roku już się nie pojawiły.Pokolenie wymarło,bo przerwany został ciąg rozrodczy.Bowiem gąsienice winny w ziemi zamienić się w poczwarki by wiosną wyfrunąć jako dorosłe osobniki,by złożyć jaja na liściach agrestów i porzeczek,by z tych jaj wylęgły się..................... itd.Ptaki ,a przed tym popiół ,który je udusił,bo zasypał otwory do oddychania uniemożliwiły to.I wiecie co,?na różnych roślinach walczyliśmy z gąsienicami tym popiołowym sposobem[z wyjątkiem dużych drzew] i przez wiele lat podawałam ten sposób walki na swoich wykładach.Metoda ta zadowala szczególnie tych którzy nie lubią stosować metod chemicznych.Oj ! gdyby tylko było więcej ptaków, to wybrałyby dokumentnie także czające się w trawie kleszcze .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz