niedziela, 19 lipca 2015

Do marynowania  przeznaczam dwa i pół kilograma owoców wiśni odmiany Panda.Płuczę,dryluje i wrzucam do gorącego syropu sporządzonego z  jednego kilograma cukru i,jednej szklanki 10% octu.Dodaje kilka goździków i kawałek cynamonu.Wiśnie po wrzuceniu zostawiam na kilka godzin,aż ostygną .Po tym czasie lekko je podgrzewam  i ponownie studzę.Następnego dnia już normalnie zagotowuję ,studzę ,i odcedzam lub przelewam przez sito.Syrop sam poddaję gotowaniu na wolnym ogniu ,by solidnie odparował,i zmniejszył swoją objętość.W taki odparowany i gorący wsypuję wiśnie i jeszcze kilka minut gotuję.Nakładam do słoików i odwracam do góry dnem na kilkanaście minut.Po wystudzeniu wynoszę do piwnicy.

I już słyszę .............." a po co mi to?,tyle pracy"?Nie..!........zmuszać do tej pracy nie będę,Ale chcę poinformować ,że jest to wprost nieodzowny dodatek do mięs ,wędlin,a szczególnie ryb.A szczególnie do smażonego na kolację wigilijną karpia ,a jeszcze bardziej do mdłego z natury,ale zdrowego bo z czystej wody pstrąga.Podawany tak jak przed wielu laty na dworach szlacheckich jest nieciekawy w smaku.Wtedy podawano go z chrzanem  ,a ja odkryłam,że wyśmienity jest "posypany" po przyrządzeniu marynowanymi wiśniami.I obojętne,czy będzie to pstrąg "bezczeszczony" ,bo po prostu usmażony,czy podawany klasyczny,zatem gotowany w warzywach,cebuli i korzeniach i po ugotowaniu polany masłem ze zrumienioną bułką.Dla lepszego smaku dobrze jest włożyć do środka natki z pietruszki,ale nic tak nie poprawi jego smaku jak marynowane wiśnie.Nabiera wyrazistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz