A były to LEŚNE PRYKUSKI.Ta nazwa tak jakoś trochę po polsku,trochę po rusku.Może akurat na ten niegrzybowy rok nie będzie możliwa do spełnienia,ale wiedzieć warto,że w Wilnie na kolację Wigilijną to danie znaleźć się musiało.Potrzebne będzie około 30 szt dorodnych kapeluszy grzybów prawdziwków.Oni używali określenia borowiki.W 5 szklankach wody moczono je na noc.Potem po posoleniu gotowano do miękkości.Czasem dolewano jeszcze szklankę wody.Po ugotowaniu [kapelusze winny być miękkie] wszystko studzono.Sporządzali ciasto naleśnikowe używając do niego wody z kapeluszy i dodawali dużo,np. 3 szt, drobniutko posiekanej cebuli i soli i pieprzu.Pieprzu ,koniecznie.Maczano dokładnie w tym cieście kapelusze grzybowe i smażono na gorącym tłuszczu po obu stronach.Ciasta na kapeluszach winno być sporo.A jak zostanie go trochę to usmażone z niego małe placuszki ,także są pyszne.Wszak w tym cieście zawarty jest cały grzybowy smak.
No, tak, ale w tym jak już napisałam niegrzybowym roku ,może to danie być trudne do spełnienia.
Wilniuki na Kolację wigilijną musieli też mieć kisiel żurawinowy,co akurat teraz,jest możliwe do spełnienia .Należy tylko do bardzo rzadkiego kisielu [podwójna ilość wody] dołożyć żurawin.Oczywiście najlepsze będą surowe,dostępne w ekskluzywnych prywatnych sklepach.Przy braku tychże mogą być" ze słoika".Ten kisiel nie jedzono a pito.
A teraz idę z psem,a potem smażę rybę do marynaty.Pisałam o tym wcześniej.I tak sobie myślę,co tam teraz przygotowania do Świat?W latach 60 ątych poświęcałam jedną noc na pieczenie ciast.Była, to koniecznie szarlotka,makowiec i keks.Około 5,ej nad ranem kończyłam pieczenie,brałam prysznic i szłam do pracy.Ciasto dzieliłam na 3 części,dwie dla jednych i drugich rodziców i jedno dla nas.A skąd brałam siły tego nie wiem.A jeszcze wtedy nie było gotowych substytutów ,takich jak już zmielony mak.Należało go sparzyć i przemielić trzy razy przez maszynkę do mięsa.A bakalie do keksu "zdobywało"się już od listopada włącznie.A owoce do kompotu suszyło się samemu.Nie było np. śliwek kalifornijskich .Dziś takie poświecenie nikomu nie jest potrzebne ,no i nie idę do pracy,ale za to w tamte dawne,bardzo dawne święta prawie zawsze była zimowe.Nie,sernika nie piekłam,bo wtedy nie było świeżych jaj,tylko wapienne.Stare gospodynie wiedzą o czym piszę.Sernik piekłam na Wielkanoc.A keks ? to ciasto absolutnie mi teraz nie smakuje,bo jest na proszku.Wolę drożdżowe,jakiekolwiek ale drożdżowe.Przepis na bardzo łatwe w wykonaniu drożdżowe znajdziecie Państwo we wcześniejszych postach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz