niedziela, 13 grudnia 2015

Bo z tym KARPIEM to  jest tak,że czasem można przedobrzyć.I w dwu przepisach które zaraz przytoczę,ten jeden,to moim zdaniem właśnie karp przedobrzony,ale mojej koleżance i jej rodzinie bardzo,ale to bardzo smakuje.Przyznaję,mnie nie .Ale jest to przepis na karpia po żydowsku od mojej mamy,która pracowała z Żydówką i to od niej dostała dokładną instrukcję  .Mój ojciec wprost nie mógł się doczekać tego przysmaku,ale my dzieci nie bardzo,co ojciec kwitował w taki sposób..........."|kto się urodził niewolnikiem,ten panem nie umrze."Że to niby on jest panem,a my niewolnicy.No - ale dość tego wspominania lat ..............końca 40 i 50,ych.

No to zaczynam:Należy w dużym rondlu  usmażyć na klarowanym maśle kilka kawałków karpia.Załóżmy ,tak około 1 kg.Ale karp ma być świeży,nie mrożony ,lekko posolony.Co do mrożonego,to wypowiedziałam się na ten temat wcześniej.Może być też obtoczony w mące lub nie.Masło winno być dobrze rozgrzane,a robi się to tak,że najpierw sam rondel winien się rozgrzać i w następnym etapie ,już rondel z masłem.W taki sposób nigdy ,nic smażonego nie przywrze do naczynia,czy to rondla czy patelni.Po usmażeniu rybę należy wyjąć i wsypać tam sporą porcję pokrojonej drobno cebuli i także pokrojonej w kostkę  [ nie na tarce,nie ] marchewki.Można sobie to ułatwić kupując marchewkę mrożoną.Nawet lepiej bo ona szybciej zmięknie.Co to znaczy sporo? to znaczy po trzy szklanki marchewki i cebuli ,lub nawet trochę więcej..Po wsypaniu do rozgrzanego masła ,pruży się pod przykryciem około 20 minut,mieszając od czasu do czasu i tak gdzieś po 10 minutach należy dodać jeszcze masła ewentualnie dosolić i dodać 1 łyżkę cukru,oraz  1 łyżeczkę tartej gałki muszkatołowej .Na koniec ,to jest po tych 20 minutach włożyć rybę wlać jedną szklankę wina ziołowego ,tj Wermutu i dodać jeszcze przypraw takich jak ziele angielskie pieprz ,liść laurowy.Ale ja to robię tak:w woreczku foliowym tłuczkiem do mięsa traktuje te przyprawy.Są zatem lekko rozdrobnione....................ale uwaga ! wkładam je do metalowej dziurkowanej zaparzaczki do herbaty  i wrzucam do rondla.Po dokładnym zamknięciu,oczywiście.Zdejmuję też przytwierdzony łańcuszek ,by było wygodnie łyżką przesuwać ją w różne miejsca.Ona mi służy z resztą do różnych dań wymagających przypraw,których obecność bardzo lubię,ale nie lubię potem tych przypraw "łowić".Dodać łyżkę rodzynków i kilka rozdrobnionych migdałów.To wszystko razem jeszcze gotuje się na bardzo małym ogniu około 20 minut,  [ na bardzo małym].Podaje na gorąco,z czerwonym winem i grzankami.Niektórzy te grzanki dzieląc na kawałki wkładają do swojej porcji do sosu.Podobno to pycha.

Ale ja wolę.............

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz