środa, 6 stycznia 2016

JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO. Mam na myśli dobrze zapamiętany 1945 r,Pierwsze Święta  Bożego Narodzenia po wojnie.Jeszcze  biedne,jeszcze bez luksusów,ale też bez lęku,że intensywne łomotanie do drzwi zakończy się wygnaniem ,a w najlepszej sytuacji rewizją i zabraniem wszystkiego co daje ciepło,a wiec skorki zwierzęce [dawno zabrane],filce i flanele.Była choinka.Kupowało się ją  na składzie węgla ,przez wiele lat.Ale tylko były to świerki,które w ogrzewanych mieszkaniach  nie sprawdzały się ,bo szybko  [  za kilka dni  ]  opadały im igły,ale za to pachniały oj pachniały,nie tak jak jodły .Po zakupie wieszało się je pod oknem na  sznurku do momentu wykorzystania .Przeważnie  ubierano 24 grudnia.Jak dziś wspominam nie zdarzało się,by zostały ukradzione,...............to mnie zadziwia,a tym bardziej,że były łatwo dostępne.Przeważnie zdobiono choinki tym co dzieci zrobiły z bibułek i kolorowych papierów.Bombki były rzadkością,bo przed wojenne się  zagubiły i zniszczyły ,a te produkowane w czasie okupacji ,tak się miały do  obecnych jak ja do Kubusia Puchatka.Nie było w nich ani grama srebra.Były przezroczyste jak bańki mydlane i tylko ozdobione jakimś skromnym szlaczkiem,czy gwiazdką.Mówiono na nie kugle.Prawie nie było ich widać na choince.Jaka zatem zapanowała radość gdy................... szukając czegoś w schowku pod schodami ojciec znalazł nasze przedwojenne ..............prawdziwe bombki.A to za przyczyna,że moi rodzice po prostu wrócili do swojego mieszkania,które zajmowali do 1939 r.Znalazły się też lichtarze z uchwytami na gałązki ,do których wkładano male,kolorowe świeczki.Należało tak to zrobić by niczego na choince nie podpalić.I o dziwo,udawało się.A lampki elektryczne nastały dwadzieścia parę lat później.Nas dzieci interesowało jednak to co z choinki  dało się zjeść.A były to długie cienkie podobne do ołówków  lub obecnych długopisów ,zawinięta w sreberka  cukierki i pierniczki lukrowane lukrem o smaku miętowym [tych nie  lubiłam  ] co im dłużej wisiały tym robiły się coraz  twardsze i orzechy włoskie z zapałką w środku ,a zapałka z dziurką przez która była przeciągnięta    nitka i zawieszone na choince.Wtedy orzechy to rarytas.Ale przecież dopiero wszystko zaczynaliśmy .Dla mnie to były pierwsze w życiu i cukierki i orzechy i pierniki.Ale o tej porze drzewko było już z przysmaków ogołocone.Stało  smutne w zimnym pokoju ,bo już życie przeniosło się do kuchni.Tyle opału by ogrzewać wszystkie pokoje nie było.Pozwalano sobie na to tylko w czasie Świat Bożego Narodzenia.Jakże wtedy było miło,bo ciepło.A potem....................

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz