niedziela, 7 grudnia 2014
A z Unrowskimi Paczkami było tak.Były w nich też soki owocowe w metalowych puszkach koloru wojskowego ochronnego i ojciec mówił na nie puszki pancerne.Soki były wyśmienite pomarańczowe cytrynowe,grejpfrutowe i mandarynkowe.Mnie najbardziej smakował taki którego nikt nie chciał pić ,a mianowicie grejpfrutowy.Rodzina stwierdziła,że jestem nienormalna i że choroby psychiczne pojawiają się czasem w bardzo młodym wieku i objawiają różnie ,oj bardzo różnie.Do dziś jest to mój ulubiony sok,ale jakoś choroba psychiczna się nie rozwinęła w brew oczekiwaniom bliskich.W paczkach też były "pastylki" tj bardzo kolorowe guziczki a w środku czekolada.........takie z niespodzianką, Kolorowy lukier na wierzchu a wewnątrz czekolada.Były też używane ubrania ,taki ówczesny ciucholand,ale przepiękne.Po pończochach z pokrzyw [pisałam o tym we wcześniejszym blogu] niemieckich i to jeszcze na kartki,toż to były luksusy.Pamiętam czerwoną plisowaną spódniczkę . Jak z niej wyrosłam i była wydana jakiemuś innemu dziecku to płakałam.A Święta się zbliżały ,a w schowku pod schodami co to pierwszy raz w życiu się upiłam [ polecam wcześniejszy blog] leżała w kamiennym garnku DUŻYM BARDZO DUŻYM bardzo duża szynka tylna z kością natarta solą i saletrą i co jakiś czas była obracana na drugą stronę.To trwało 6 tygodni ,a potem ustawiana stara beczka w ogródku i budowany kanał około 1 m.i palenisko i sterta liściastego drewna i wędzenie i taki wieczór jak w domu wszystko pięknie pachniało wędzonką i potem doglądanie jak dojrzewa wisząc w schowku pod wspomnianymi schodami.Ale tu przerwa do jutra.A jutro przepis na wigilijną inna kapustę.Przepis dla kobiet zapracowanych.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz