wtorek, 6 stycznia 2015

Onegdaj...........był to z pewnością  już 1944r. W Święto to ,nad ranem ojciec wracał z obowiązkowego dyżuru nocnego ,pamiętam że mówiło się o tym dyżurze  Luftszuc..............a tu taka niespodzianka pogodowa.Wieczorem z Chocianowic [wieś ] pani Markiewiczowa ,zwana po porostu Markiewiczką przynisła trochę rąbanki [to mięso świńskie rąbane" jak leci"] Oczywiście należało to gdzieś schować.................o ....najlepiej w śnieg w ogródku,tam najbezpieczniej.A tu rankiem .........odwilż .Ojciec wpada do domu i już od progu informuje.............."twój garnek jest tak dobrze schowany,że już bo widać od drogi...........popatrz,pływa po wierzchu ,a jeszcze do tego ma czerwoną pokrywkę.Wiesz co ? zróbmy mu  maszt i dodajmy polską flagę.To było w 1944 r ,a w 1945 t także w to Święto schowana dokładnie do zrobionej  w pośpiechu komóreczki koza ,widocznie przez noc zjadła dach i wyglądała przez "wyjedzony" otwór.Ale w tym czasie już jakoś mniej się Polacy bali.Coś "wisiało w powietrzu".........a to słychać było pomruki frontowe,a to ktoś powiedział,że Rosjanie są już pod Tomaszowem,a to że pod Piotrkowem.................."..wiem.wiem  że to z pod jednej okupacji pod drugą"................Kochani ,,,,,,,,,,,,,nikt,absolutnie nikt tak nie myślał.Nam ............tak upodlonym tak uciemiężonym,tak niszczonym było wszystko jedno kto przepędzi Hitlerowców .Umyślnie nie piszę Niemców,bo w śród nich byli i tacy co przebywali w obozach jak mój brat ,lub w więzieniach jak moja siostra.Zresztą..........przytoczę to co powiedział Churchill ,choć chyba to już kiedyś pisałam." gdyby była wojna między Hitlerem a piekłem ,dałbym poręczenie Lucyferowi ."No,to tak to onegdaj bywało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz