środa, 4 marca 2015

Onegdaj bywało tak.Gospodynie same kisiły żur.U mnie w domu stał na murku ,na piecu i był systematycznie kiszony i nieustannie wykorzystywany.Służył do kiszenia kamienny dzbanek o pojemności około 1 litra.Nawet jak nie gotowano żuru to go wypijano na surowo.Często słyszałam pytanie "kto wypił żur" ?.Było to pytanie retoryczne ,albowiem zawsze wypijałam ja.O ! nawet nie macie pojęcia jakie to było wyśmienite gdy po  zabawach podwórkowych" wpadało" się do domu i akurat nie było kawy [to oddzielny rozdział] jakże on gasił pragnienie.A co do kawy,to był specjalny,tylko do tego przeznaczony garnek w którym zagotowywano kawę zbożową  Dobrzynkę ,lub Turek.Turek był nieco pachnący czekoladą.Ta kawa nie miała nic wspólnego z prawdziwą.Ale wracając do żuru.Robiło się go tak: Koniecznym składnikiem żuru,zwanego też barszczem jest żytnia mąka,którą w Łodzi kupuje się na rynku,a czasem bezpośrednio od chłopa taką grubiej mieloną.Ta najlepsza.Wsypuje się około 5 łyżek maki do przeznaczonego naczynia i zalewa letnią wodą ,około 1 l.Przykrywa,ale niezbyt szczelnie.U mnie w domu pokrywką była tekturka  z dziurką w środku,bo przez tę dziurkę wystawał patyk od "koziołka".Koziołek służył do "kwierlania".O teraz to dopiero zagmatwałam.Kwierlanie  to mieszanie koziołkiem mąki z wodą.To po prostu regionalizm.Po 3,lub 4 dniach zakwas gotowy.Używano go do barszczu czystego z białą kiełbasą ,lub do typowo Łódzkiej zalewajki.Zalewajka to: ziemniaki z wodą ,z liściem laurowym,zielem angielskim i solą.Po ugotowaniu zalewano żurem ,lub jak kto woli barszczem.Przed zalaniem należało koziołkiem wymieszać tj.rozkwierlać,by był równo gesty.Podawano ze słoniną i zrumienioną cebulą ,lub ze śmietaną.A pewna osoba dodaje białego sera pokrojonego w kostkę,ale mnie to nie smakuje.Moim zdaniem najlepszy jest ze skwareczkami i cebulką i pieprzem.SMACZNEGO!

A jutro robimy sami ocet.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz