niedziela, 21 lutego 2016

JAK TO ONEGDAJ BYWAŁO? cd.Wystawione na podwórko  beczki garnki sprawdzała mama .Ona z resztą wszystko zawsze sprawdzała i decydowała i zarządzała."Aha ,kapusty już pozostało  niewiele .Możecie już wybrać to co na dnie..a ty Stachu potem beczkę umyj  i  postaw koło pralni i nalej wody by się nie rozeschła.Pralnia  to taki mały domek na tej posesji służący jak nazwa wskazuje do  ............... itd.Koło tej pralni  był kran na zewnątrz ,zatem dolanie wody do beczki było bezproblemowe.Ale ,ale co było w niej na dnie ?to na tamte czasy coś pysznego otóż: cała główka kapusty ,to jeszcze nic ,ale też całe jabłka.Liści tej kapusty posłużyły mamie do sporządzenia gołąbków.Ależ były smaczne,zupełnie inne jak tradycyjne, a do sosu gołąbkowego mam dodawała dużo cebuli   i nieco go słodziła i na koniec wlewała sok pomidorowy własnej produkcji w butelkach  które był zalakowany.Kto teraz cokolwiek lakuje?W butelkach  był też szczaw na zupę,pyszny ,tylko same listki drobno pokrojone. Ale jabłka  zjadane w plasterkach z cukrem o pyszne były.I jak zauważyć nie trudno,żadnych kompotów,a i niczego w słoikach ,bo porostu jeszcze ich,tj słoików służących do wekowania nie było.Dopiero  za kilka lat pojawiły się typu  słoiki typu"weck" na gumkę pod pokrywkę i sprężynkę.Wszystko co zawierała ówczesna spiżarnia było suszone,bądź solone lub konserwowane w occie,lub w occie z dodatkiem cukru i przechowywane w kamiennych garnkach zabezpieczone czystymi płóciennymi szmatkami. W śród wielu różnych artykułów były też solone rydze.Te pyszne grzyby po wymoczeniu smakowały jak prosto z lasu.Po zimie  półki drewniane były szorowane szczotką ryżową  i wodą z sodą.Potem schły.Potem ściany były bielone wapnem i wszystkie przetwory wracały na swoje miejsce.I czy to było siermiężnie  czy ubogo,nie.Ja tak tego nie odbierałam,bo bardzo wiele potraw mi smakowało z dodatkami ze spiżarni pod schodami np.zawsze do kaszy gryczanej dynia marynowana  a do jęczmiennej w okresie postu  sos korniszonowy,z korniszonów posiekanych drobno,co nie było trudne bo przecież były malutkie. Wrzucone na zasmażkę zrobioną z dwóch łyżek masła i niewielkiej łyżki mąki i szklanki zimnej wody [zimnej by nie powstały kluski] i nieco posłodzony ,ale tylko na tyle by złagodzić smak.I to tyle na dziś.Pora obiadowa,zatem życzę smacznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz