piątek, 20 lutego 2015

A bywało onegdaj tak : JAGODA.,moja zdawałoby się przyjaciółka , aż do śmierci ,a jakież to   ulotne.Wiele sekretów wyszeptanych na nudnych lekcjach.Chyba wiedziałyśmy o sobie wszystko.Jednak do matury uczyłyśmy się oddzielnie.Ona przebywała często  nad Nerem ,na okolicznych łąkach i się opalała .Ja zrozumiałam,że nie ma żartów  i trzeba coś zrobić z tą matmą Coś zrobić ,to oczywiści nie uczyć się,lecz zorganizować pomoc i ściągi.Pamiętam ,że na pisemną przyszła opalona i piękna,z tymi swoimi blond włosami i czarnymi oczami.Pan od niemieckiego,zażartował nawet," o kochana ,ty maturę póki co masz już na twarzy".Oczywiście zdała ją bez problemów.I jakoś tak jeszcze w wakacje nasze spotkania ustały,ale po pewnym czasie,już nie mogłam wytrzymać i spytałam co się dzieje?.Z wypiekami na twarzy opowiedziała mi o swojej ogromnej miłości do Igora.Igor był cyganem i jak wielu mieszkał   nieopodal.Miał żonę i kilkoro dzieci.Spotykali się  potajemnie na cmentarzu wojennym,utworzonym dla poległych w I szej Wojnie Światowej.Była uległa i posłuszna Igorowi i nawet uwierzyła w  herezje,które opowiadał,np ,że pewna pani miała stosunki z psem i potem urodziła pół człowieka,pół psa.Moja odpowiedź na to brzmiała "wiesz co szkoda że Ci dano tę maturę"I tak ta miłość kwitła do czasu aż żona Igora ,wraz z innymi członkami rodziny postanowiły dać jej nauczkę.Późnym wieczorem zaczaiły się i nastraszyły,ale nie Jagodę,lecz osobę do niej podobną.Od tego czasu miłość wygasła a my nie widziałyśmy się wiele lat,bo Jagoda za granicą ułożyła sobie życie,ale na spotkaniu po latach stwierdziła,"to była ogromna  miłość",już więcej na taką nie trafiłam .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz