czwartek, 19 lutego 2015

Tak sobie przypominając jak to jadano w poście,przyszło mi do głowy takie danie podawane w moim domu a jest ono" rodem" z Litwy,bo na Litwie urodził się mój dziadek.Jeden w Rosji ,a drugi na Litwie,że już nie wspomnę o pochodzeniu babć.Danie to tam zwane było CEPELINY.

Należy ugotować około 1 kg ziemniaków  dokładnie" utłuc" puki cieple bo wtedy łatwiej.Na patelni przyrumienić jedną cebulę drobno pokrojoną.Po wystudzeniu ziemniaków dodać pół szklanki mąki jedno jajo pieprz i nieco soli i 1 łyżeczkę startej gałki muszkatołowej  no i tę przyrumienioną cebulę.Wyrobić wszystko dokładnie i formować duże kotlety,licząc po dwa na osobę.Obtaczać w tartej bułce i na wolnym ogniu zrumienić Podawać z surówką z czerwonej kapusty i sosem korniszonowym.Surówkę zrobić tak :poszatkować drobno  pół małej główki kapusty,dodać jedną pokrojoną w piórka cebulę ,jedną dużą starta na tarce o grubych oczkach marchew,dodać 4,5 łyżek oleju ,posolić ,posłodzić i wymieszać.Podawać na talerzu razem z "cepelinami" i polać sosem korniszonowym całość,tj surówkę też.A sos korniszonowy robiono tak: Siekano garść korniszonów bardzo drobno.Z dwóch łyżek masła i jednej łyżki mąki sporządzano zasmażkę.dodawano pół szklanki wody i korniszony,lekko słodzono. Czasem sos był grzybowy,czasem pomidorowy,a czasem koperkowy,ale mnie najbardziej smakował korniszonowy.No, to przy okazji wyjaśniło się po co w garnku kamiennym pod schodami stały korniszony.Używano je gdy dokuczała angina [ o tym pisałam wczoraj ]  i do  sosu i nie tylko,ale o tym już nie dziś.Proszę o wsparcie bo właśnie już idę do dentysty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz