czwartek, 18 czerwca 2015

Na mojej trasie ze szkoły do domu,stał dom murowany,duży,z drewnianymi werandami.Dwie były werandy,bo też dwa wejścia do tego domu.W porównaniu do innych usytuowanych w pobliżu,był dużo większy,z resztą niejako podwójny.Bardzo podobały mi się werandy ,bo były  przeszklone i miały witrażowe kolorowe szyby.Wchodziło się do domu po wielu stopniach bo parter był wysoki.Z boku stopni prowadzących do domu były drzwi ,którymi wchodziło się do piwnicy,widnej ładnej i obszernej.W tym domu mieszkała  moja koleżanka Marylka z mamą Janiną i siostrą mamy Józefą,która bardzo nie lubiła swojego imienia i prosiła by na nią mówić Jutka.No to wszyscy tak mówili.Jutka była starsza od mamy Marylki .Marylka też tylko "występowała ", pod takim imieniem.Nie wolno było mówić na nią ani Maria,ani Marysia.Mama Janka,lub Janeczka była ważną w Rudzie osobowością.Nie wiadomo od kąt,należała do partii ,która najpierw była PPR tj Polska Partia Robotnicza.Następnie po zjednoczeniu z PPS tj Polską Partią Socjalistyczną,które o ile się nie mylę miało miejsce 15 grudnia 1948 r.Pamiętam jak ciotka mojej koleżanki Marylki robiła  na drutach sweter,w który p.Janeczka ugrała się,bo była delegatem na zjazd partii.Wróciła już jako członkini PZPR Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.A sweter był bardzo ładny,z owczej wełny koloru beżowego w brązowe gwiazdki śniegu.Po latach ubierała się w niego Marylka bo był sfilcowany i bardzo się zmniejszył.Wszystkie koleżanki  jej zazdrościły tego swetra  -  no tylko nie ja,bo miałam podobny ,też z owczej wełny i "drapał' niesamowicie.Aha  -   w Expresie było zdjęcie mamy Marylki na mównicy,na zjeździe partii w tym swetrze.Bardzo widoczny był wzór,bardziej jak sama p Janka.Zaraz po zjeździe  zjednoczeniowym została awansowana z prządki na majstrową w pobliskich zakładach.No  -  wtedy dopiero nosiła głowę wysoko i latem zafundowała sobie korki.Korki to takie buty na korkowych spodach.Te spody podzielone były na trzy warstwy,korek u góry i korek na dole ,a w środku też korek,ale obciągnięty zamszem koloru wrzos,bo też takiego koloru,były korki.I krawcowa uszyła jej trawiasto zieloną sukienkę zapinaną na dwa rzędy dużych złotych guzików.Całość ,aż rzucała sama się w oczy i mój ojciec żartował,że na grzyby winna chodzić tak ubrana bo nie zginie w lesie.Ja jednak pamiętam p.Janeczkę jak załamała ręce gdy jej piękna Marylka  powiedziała że jestem jej koleżanką.Minęło około 70 lat ,a ja to pamiętam................."Co ty mi tu przyprowadziłaś,ależ to brzydota" i choć było to prawdą ,było mi przykro.Marylka ,to moja odwrotność,była brunetką o dużych jak sarna niewinnych oczach i nosiła krótkie włosy,z grzywką co wówczas było rzadkością.A ja ,ruda i piegowata i w okularach  [ które na szczęście po latach zdjęłam  ].A te okulary miały obrzydliwą  drucianą oprawę,bo tylko takie były i minusowe dioptrie .O  -  wiele jeszcze jest do pisania na temat Janeczki Jutki i Marylki ,ale to już nie dziś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz