Pamiętam ja w latach 70,atych jeździłam na praktyki do Instytutu Kwiaciarstwa w Skierniewicach.Pan prof.Jacek Marcinkowski [nie wiem czy jeszcze tam pracuje?] pokazał nam praktykantom kwitnące kosaćce [ IRYSY AMERYKAŃSKIE ].Podobno w Stanach rosną przy autostradach,ale dla nas to było coś zjawiskowego,nieznanego.Duże kwiaty o nie występujących dotychczas u kosaćców kolorach.Z wrażenia zamarliśmy w bezruchu.A dziś ,dziś są popularne jak BORÓWKA TEŻ AMERYKAŃSKA,którą wtedy się zupełnie u amatorow nie spotykało.Tam w Instytucie rosła w kręgach studziennych w specjalnie zakwaszonej glebie,a nad roślinami " pajęczyna" rurek winidurowych z dziurkami rozpylającymi mgłę.A owoce miały duże ,bardzo duże i one "szły" na rządowe stoły..No - ale ja miałam przecież o kosaćcach.Otóż ,nie raz wspominałam,że za wszystko,co większe,ładniejsze,dorodniejsze,niespotykane,niestety za to płaci się.U tych kosaćców płacimy intensywniejszą pracą a polegać ona będzie na częstszym [co 3 lata] przesadzaniu ich w inne miejsce.O tym jednak napiszę dokładnie jak przyjdzie pora przesadzania tj. koniec lipca.A dziś ,dziś też popracujemy nad nimi,jeżeli jest taka potrzeba.Gdy stwierdzimy plamy,lub plamki na kosowatego kształtu [stąd nazwa ] liściach,to liście te należy usunąć.W ten sposób najłatwiej pozbyć się choroby.I to tyle.
Nie poradzę natomiast nic .............no może tylko tyle.By nie włamywali się do nas ,do domku ,nie należy zasłaniać okien i drogiego sprzęt nie przechowywać na widoku.Można np,przechować go w pomysłowy sposób zamaskowanej piwnicy,jeżeli nie ma tam wilgoci.Zamaskowanie winno być takie by osobie nie pożądanej, w ogóle nie przyszło do głowy,że takowa tam jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz