poniedziałek, 21 grudnia 2015

Czasem się zastanawiam jaki sens mają "wciskane na siłę " "rozchodniaczki".Uważam,że "przychodniaczki",o to, to może być ciekawe i zaskakujące.Wypróbowałam...............jest bardzo OK.W zanadrzu mam dwa przychodniaczki,o nie ,właściwie trzy.O jednym pisałam wcześniej .Jest to  "KRWAWA  MERY,ale taka prawdziwa,nie jakieś tam wymieszanie soku pomidorowego z wódką.Należy doprawić sok z przyprawami  ostrymi sosami itp i wlać do szklaneczek,tak gdzieś trzy czwarte, a po nożu ukośnie ustawionym wewnątrz szklanki wlewać ostrożnie wódkę.: Wygląda to tak:sok oddzielnie i wódka na wierzchu oddzielnie.Postawić należy na tacce w lodówce.Do drzwi pukają zaproszeni goście,a my z tacką i przychodniaczkiem.Zapewniam  podoba się to wszystkim "a woda rozmowna" "rozwiązuje  języki".

Ale wypróbowałam też .W małych kieliszkach kilka rodzynków na dnie i wlany na nie jakiś winiak.Albo ................[ale to jest trochę kosztowne].........Gold Wasser  [złota woda],ze złotymi refleksami.To bardzo słodki i gęsty likier..............panie go lubią.Tu w kieliszku na dnie powinno się znaleźć ziarenko kawy.W czasach mojej młodości ta wódka była  " na po nartach",bo bardzo rozgrzewa.Dziś ma niestety nieco wygórowaną cenę ,ale smak niepowtarzalny.Wszystkie przychodniaczki ,to dwa w jednym.Wypija się alkohol i zakąsza  tym co na dnie kieliszka.

Proszę wypróbować jeszcze przed "użyciem".............tylko nie za wiele,bo prac dużo w kuchni,gdzie i ja się udaję.

Jednak jeszcze przed tym:

Podobno zmieniłeś pracę,mówi kolega do kolegi.Tak,zrobiłem to ze względów zdrowotnych.A co ci dolega?Mnie nic,ale mojemu szefowi,robiło się niedobrze na mój widok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz