Sprzątanie przenosiło się do kuchni.I to,bardo lubiłam,bo dostawałam do czyszczenia wszystkie mosiężne przedmioty a zatem misę do smażenia konfitur,moździerze [były aż trzy] wagę. z szalkami z mosiądzu i ciężarki A potem rama od pieca i haczyki,te nad piecem.I to była bardzo efektywna praca,bo wszystkie wyczyszczone przedmioty ,wyglądały na wyczyszczone.A czyściło się Sidolem.Nie mylić z obecnym Sidoluksem przeznaczonym do konserwacji drewna i pcv.Wtedy podłogi nie pastowało się a" zaciągało" czymś takim co to farbowało stopy jakby wyjść pospiesz nie z łóżka co niestety miało miejsce.A nazywało się to,to Tempo.
Ale to sprzątanie,trwa i trwa.Jeszcze nie koniec jeszcze będzie ciąg dalszy,tyle,że nie dziś.
A dziś mam do Was Kochani ,taka prośbę.:Jeżeli znacie kogoś i macie przeświadczenie że zainteresowałyby go treści moich postów,to proszę podajcie im adres mojego bloga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz